sobota, 8 lipca 2017

Czy można zrobić tartę z mąki 2000?

Przed samym wyjazdem na wakacje chciałam zrobić pyszną, a zarazem dietetyczną kolację. I przy okazji pozbyć się zapasu mąki pełnoziarnistej, którą kupiłam podczas pierwszego miesiąca diety męża. W internecie pełno przepisów, poprzeglądałam, pooglądałam i wybrałam tartę z tego bloga.
Na zakupach coś mi się pomieszało i w rezultacie wróciłam do domu ze składnikami do różnych tart. Ale ufna w swoje kulinarne umiejętności, pomyślałam, że najważniejsza jest baza, czyli ciasto, a górę sobie dowolnie poskładam. Byłam bardzo podekscytowana, bo to miała być moja pierwsza tarta w życiu, którą zrobię.

Składniki potrzebne do tarty:

Na ciasto:
  • 1 ½ szklanki mąki razowej typu 2000
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • ½ łyżeczki soli
  • Woda (w przepisie było podane, że tyle, ile ciasto weźmie).


Natomiast do farszu wzięłam (i tu jest moja inwencja):

  • 1 cebulę
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 jogurt (miało być 250 ml, ale ja miałam tylko 190 ml)
  • 2 jajka
  • Szpinak (ja miałam mrożony)
  • Mozzarellę 100 g
  • Łososia wędzonego 100 g
  • Przyprawy (tymianek, pieprz, sól).



Najpierw zagniotłam ciasto. Poszło łatwo i szybko, wody dodałam około szklanki. Wykleiłam nim foremkę (mam fajną, silikonową, więc niczym nie musiałam smarować) i zabrałam się za farsz.



Zaczęlam od obrania cebuli, pokroiłam ją w talarki i położyłam na cieście. 



Następnie roztrzepałam jajka z jogurtem, dodałam przyprawy i przeciśnięty czosnek. Potem wrzuciłam szpinak, który zdążył się rozmrozić – i taką wymieszaną masę wylałam na ciasto. Jeszcze na wierzch ułożyłam plastry mozzarelli i łososia, by wreszcie wstawić do piekarnika. 



Temperatura 180 stopni, na 45 minut.

Po tym czasie zawołałam męża na kolację. I co? I okazało się, że wprawdzie wygląda ładnie i apetycznie, 



ale od spodu ciasto wcale się nie upiekło. :( Było mokre i niesmaczne. Kolejne 20 minut nic nie zmieniło. Zjedliśmy więc przepyszny zapieczony farsz, a spód trzeba było po prostu wyrzucić.
To było nasze trzecie podejście do potraw z tej mąki – za każdym razem po prostu wtopa. Naleśniki, placki z serka wiejskiego, teraz tarta…

Najbardziej mi żal, że z powodu diety niskoglikemicznej, która w zasadzie powinna obowiązywać nie tylko męża, ale nas oboje, nie bardzo powinnam używać zwykłej mąki. Myślałam, że łatwo będzie można zastąpić ją razową, ale okazuje się, że nie. Chyba że ktoś ma jakiś patent i mi go zdradzi? Ot tak, z dobrego serca – ale karma (nomen omen) podobno wraca. ;)

A żeby nie było mi smutno, mąż pozmywał i poszedł kupić mi czekoladkę. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz