czwartek, 3 kwietnia 2014

Siatka niezgody

Przeczytałam wczoraj na piekielni.pl taką historyjkę. W skrócie dla tych, którym się nie chce czytać, chodzi o to, że ktoś chciał zaadoptować kotka z fundacji, ale ich wymagania okazały się nie do przejścia. Najtrudniejszy oczywiście jest wymóg osiatkowania balkonu i/lub okien. Zajrzałam do komentarzy, a było ich sporo, i ku swojemu zdziwieniu ujrzałam, że minusowani są ludzie, którzy popierają te fundacyjne zalecenia. Większość za to podzielała oburzenie autora historii. Czytałam i nie wierzyłam własnym oczom. Powtarzały się argumenty: „Kot jest mądry i nie wyskoczy”, „Kiedyś nikt nie siatkował balkonów i jakoś było”, a już oszołomił mnie taki (zacytuję fragment): „(…) jak zwierzę które w pogoni za ofiarą rzuca się w przepaść mogło przeżyć w środowisku naturalnym i nie wyginęło zanim ludzie je udomowili? Jakim cudem nie wyginęły przez te 10.000 lat od chwili udomowienia do dnia wynalezienia cudownych siatek zabezpieczających, przecież wysokie budowle mieszkalne to nie jest jakiś nowy wynalazek”.
Gratuluję myślenia. Wkleiłam to dość oburzona na swoją fejsową stronę, żeby inni kociarze też mogli się pooburzać. ;) Nie wypowiadałam się na piekielnych, bo z góry wiedziałam, że nikogo nie przekonam (nieliczne głosy podobne do mojego ginęły w zalewie oburzenia: jak fundacja śmie wymagać?), ale zdziwiło mnie, że pod moim fejsowym postem pojawił się komentarz, również niezbyt przychylny siatkowaniu. Więc zaczęłam myśleć. :P (Lepiej późno niż wcale :P). Głównie o tym, czy to ja się dałam zmanipulować lobby siatkujących balkon, czy też jest w tym sens? ;)
Fakt, ja swoje okna i balkon osiatkowałam dość szybko, choć nikt mi nie kazał. Kocio przybył do mnie bardzo spontanicznie, miałam dla niego kuwetę i żwirek, a i to przypadkiem w sumie, nie bardzo nawet wiedziałam, ile razy dziennie i co powinien jeść. Jednak w dzisiejszych czasach dostęp do informacji jest przebogaty, a i zadawać pytania umiem, więc szybko uzupełniłam braki. Tak, zdaniem niektórych może wręcz przesadzam w dogadzaniu Kociowi, ale cóż – taki fart jedynaka. :P A bardziej serio, to ja ogólnie jestem panikara i momentami nadgorliwa w troszczeniu się o innych. Poza tym bardzo cenię prewencję. I jeśli komuś np. wydatek na odrobaczanie kota wydaje się zbędny, a skoro ja to robię, to widać mam za dużo kasy – to jego problem. Szkoda tylko kota. Większość kocich opiekunów szybciej jednak zadba o profilaktykę niż właśnie o te nieszczęsne siatki. W „piekielnej” historii podkreślany był jej kosmiczny wręcz koszt. Cóż, pozwolę sobie z tym się nie zgodzić. Zarabiam zrywami, zleceniami, czasem muszę się kredytować u rodziny, ale naprawdę, wolałam siatki założyć i móc spokojnie Kocia puszczać na balkon, bez obaw, że mi ucieknie. Mieszkam na parterze, może nie skończyłoby się od razu źle, w najlepszym wypadku dostałabym telefon skądś tam, że kot jest do odebrania (tak, Kocio jest zaczipowany, nie, nie płaciłam za to – skorzystałam z sezonowych akcji, jakie na wiosnę i jesienią są w gabinetach weterynaryjnych, przynajmniej na pewno w dużych miastach – bo właśnie miasto je finansuje). W najgorszym – zagryzłby go pies, zabił jakiś zwyrodnialec, o jakich słyszy się ostatnio niestety za dużo, wpadłby pod samochód czy złapał jakiegoś pasożyta. Po co mi to? Kot – mam nadzieję – pożyje czas jakiś, jeśli już tak liczymy. Ja siatkowałam rękami fachowców, zresztą piszę o nich co jakiś czas, bo naprawdę robią fajne i stosunkowo niedrogie zabezpieczenia. Ale jeśli kogoś taki wydatek przerasta, to przecież może sam sobie te siatki założyć. Nawet słabsze, delikatniejsze – moskitiery czy co tam jest. Byle kota zniechęcić do wyglądania za balustradę i by w chwili strachu nie szukał tam ucieczki.
Argument, że kiedyś tego nie było i jakoś było… Pewnie, kiedyś wiele rzeczy było innych. Miałam świnkę morską jakieś piętnaście lat temu. Żyła około sześciu lat, nie pamiętam dokładnie. Była sobie, nikomu nie wadziła, ale trudno mi powiedzieć o niej coś więcej. Dożyła swoich lat i pobiegła za TM. Moja wychuchana Agrafcia żyła lat trzy. Nagle poznałam świńską anatomię, odwiedzałam stomatologa zwierzęcego, siedziałam na świńskich forach – a i tak jej nie pomogłam. Natomiast kiedy opowiadałam o jej chorobach i wizytach u weta, niektórzy byli bardzo zdziwieni. Też kiedyś mieli świnki i one nie miały problemów z zębami. Sama o to zapytałam panią weterynarz. Dowiedziałam się, że właśnie ostatnie lata przynoszą takie słabe mioty. Wynika to z nieprawidłowych krzyżówek, pseudohodowli… Osłabił się materiał genetyczny i zwierzątka po prostu sobie nie radziły. Wiadomo, czym skutkuje chów wsobny. I tak jest z kotami. Może mniej na nie chuchano, ale może mleko, które piły, było mlekiem, a trawa rosnąca przed blokiem była trawą, a nie syfem, zanieczyszczonym nie tylko psimi niespodziankami, ale i spalinami? A i robaczki, które są pożerane czasem przez kotki, były zdrowsze? ;)
Siatka niesie ze sobą jeszcze inne korzyści. Dla mnie prawie równie ważny, jak bezpieczeństwo Kocia: nie mam na balkonie ptactwa, które albo wpadało towarzysko, albo by wydać w spokoju swoje ostatnie tchnienie... (tak, miałam takie przypadki). Poza tym na siatce zaczepiam brzękadełka dla kota i w zasadzie nie muszę mu dokupywać innych wypasionych rozrywek, bo przy byle powiewie coś się dzieje, więc Kocio ma rozrywkę. No ale to dodatkowe bonusy, niemniej też ważne.
Poza tym, odnośnie do wymagań fundacji wszelakich. Nie wiem, nie znam się może aż tak dobrze. Może mają za duże wymagania, za dużo kontrolują, sprawdzają czyjeś życie. (Bo naturalnie ludzie tam pracujący nie mają nic innego do roboty albo mają taki niezdrowy fetysz, żeby nieustannie siedzieć w czyimś życiu...). W komentarzach na piekielnych były też uwagi, że może jeszcze np. karmy lepszej będą wymagać? :P Jasne, cenimy swoją prywatność, nie chcemy być kontrolowani, chcemy też sami decydować o tym, co dobre dla nas i naszego pupila. Ale ci, którzy zajmują się kotami w domach tymczasowych, schroniskach, chcą mieć pewność, że temu kotu nie stanie się krzywda. Że nie będzie wyrzucony na ulicę, bo przestanie pasować do nowych zasłon albo będzie je drapał bądź miauczał za głośno. I chyba w niezrozumieniu tego faktu tkwi problem, a nie w samej siatce.
Nie jestem z fundacji. Głęboko jednak wierzę, że jeśli ktoś naprawdę chce zaopiekować się kotem, to jakieś wyjście znajdzie. A fundacje nie są po to, by to utrudniać. Naprawdę w to wierzę. :)






33 komentarze:

  1. Jestem autorką historii na piekielnych, nie bede sie odnosić do karmy nie karmy, czym kto kota zadowala, jedynie do owej siatki, moje oburzenie wywołało to, że jedyne akceptowalne zabezpieczenia to te polecane super profesjonalne za 1000-2000 zl. My mamy zabezpieczenie na balkon to tak w gwoli scislosci, ale problemem bylo, ze to nie jest PROFESJONALNIE zalozone z super wytrzymalej siatki ze specjalnej stali itd ;) nie oburzyla mnie sama siatka, a cena. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, dzięki że to dopowiedziałaś. Ja też miałam takie wrażenie, czytając Twoją historię, że oburzona jesteś ceną i wmuszaniem owej konkretnej firmy. Tyle że komentarze strasznie to rozmyły i większość na hurra rzuciła się krytykować samą ideę siatkowania (o karmach i innych bajerach nie wspominając). Ale tak myślę, że są różne fundacje i różni w nich ludzie - tak jak różni są ci, którzy biorą kota. Pewnie że nie ma co przesadzać, zwłaszcza jak można zrobić coś taniej, a równie skutecznie. Ale potępiać samej idei siatkowania nie ma co, tak jak atakować fundacje, że niby chcą dawać koty, a potem utrudniają to na maksa.

      Usuń
  2. Bo głębszym zastanowieniu się postanowiłem odpowiedzieć na powyższe, jako osoba z tej drugiej strony, bo komentarze na piekielnych potraktowane tutaj zostały dosyć wybiórczo. A poruszyłaś na początku bardzo istotną kwestię - zdecydowana większość osób wypowiadających się krytykuje robienie biznesu na kotach (we wszystkich aspektach, także siatkach), co widać zarówno w internecie jak i w rzeczywistym życiu. Ale od początku...

    Może więc zacznijmy od fundacji. Ja akurat z żadną nie miałem styczności (i w życiu mieć nie będę), ale wystarczy przeczytać kilka komentarzy osób, które tą styczność miały aby stwierdzić, że fundacje są różne: kwadratowe i podłużne. Osoby, które miały styczność z ekstremalnymi wymaganiami, często - jak widać z opisów - wręcz idiotycznymi, które tak na prawdę nie weryfikują czy osoby te będą dobrymi opiekunami dla kota, tylko czy mogą pochwalić się odfajkowaną kartką z wymaganiami. Wymaganiami, które mógł stworzyć chyba tylko ktoś oderwany od życia. I nikt nie wątpi, że gdzieś są bardziej normalne fundacje. Nie zmienia to tylko faktu, że te "chore" istnieją i psują opinię wszystkim. Tym bardziej, że przecież podaż kotów jest cały czas bardzo duża - wszędzie mnóstwo ogłoszeń, że "oddam kotka za darmo".

    Sama siatka jest problemem szerokim. Z tego co można przeczytać i z tego co sam uważam, osoby "przeciw" za nic w świecie nie zgodzą się z tezą, że siatka jest konieczna w sposób bezwarunkowy, bez względu na wszystko inne - że po prostu tak musi być. (Już nawet pomijając fakt kupowania siatki za 1 tys. PLN). Nie twierdzę zarazem, że siatka taka zawsze i absolutnie nie jest potrzebna - wszystko zależy od INDYWIDUALNEGO przypadku. Gdybym mieszkał na parterze w ruchliwej okolicy to faktycznie miałbym obawę o to, że kotka zacznie robić sobie spacery po ulicy między samochodami. Może wtedy na jakieś zabezpieczenie bym się zdecydował. Ale zabezpieczać w każdym przypadku?

    Mój kot potrafi godzinami siedzieć na parapecie, bez żadnego zabezpieczenia i jakoś szczególnie się o niego nie boję. Nie ma myśli samobójczych i jest ostrożny przy manewrowaniu tam. Jasne, jest ryzyko, że spadnie przypadkowo, ale wbrew temu co uważają zajadli krytycy braku zabezpieczeń, te ryzyko jest małe. W związku z czym ja czy wiele innych osób podejmuje to ryzyko. Równie dobrze trzeba by powyrzucać np. kuchenki gazowe, świece i wszystko co jest z ogniem związane, bo osobiście znam dwa przypadki, w których nieostrożny kot podpalił się od płomienia. A z tego co widzę moja kotka prędzej skręci kark przeskakując mi między nogami kiedy biegam na bieżni niż spadnie z okna. To co? Mam wyrzucić bieżnię, bo stanowi ryzyko dla kota? Czy może ją też zabezpieczyć siatką?

    Jest jeszcze temat karmienia, tak bardzo dla mnie niezrozumiały. Karma za kilkadziesiąt czy nawet sto złotych za kilogram? Serio? Bo wysoka zawartość mięsa? To ja mogę kupić trzy kilo dobrej wołowiny i mój kot będzie najszczęśliwszym zwierzakiem świata.

    sixton

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwzględniłam komentarze związane z siatką, oczywiście że wybiórczo - pisałam o tym, co mi się nie spodobało.
      Kotek może siedzieć spokojnie całe życie, ale może znienacka zwyczajnie się przestraszyć - i co wtedy? A naprawdę osiatkowanie nie musi być bardzo drogie. Naprawdę, i wiem to, bo szukałam dobrej okazji, pomijając fakt, że wiem, że za połowę tej ceny bym to zrobiła, gdybym umiała. Ale za czyjąś robotę też się płaci.
      A gdzie ja piszę że trzeba karmić tak drogim żarciem? Nie przypisuj mi słów, które nie padły, tym bardziej że nietrudno odwołać się do tekstu. Moim głównym celem było wyrażenie niezrozumienia dla faktu, że ktoś tak strasznie chce wziąć kotka, ale nie może przeżyć jakichkolwiek zobowiązań tylko dlatego (tak mniemam), że "fundacja każe". Tego nie rozumiem. I rzeczywiście, kotków jest dużo, nie trzeba brać tych fundacyjnych, jeśli coś nie odpowiada. I już. Po co zaraz przedstawiać się jako osoba uciemiężona niezrozumiałymi wymaganiami, a która ta chciała być szlachetna, tylko wstrętna fundacja nie pozwoliła?

      Usuń
    2. A więc droga Sajrinko, na początek chciałbym wyjaśnić, że to co powyżej napisałem wcale się nie odnosiło się w całości do Ciebie czy do Twoich opinii. Przede wszystkim chciałem pokazać argumenty drugiej strony dyskusji - nie tylko dotyczące siatki, bo nie tylko o siatce na piekielnych była mowa. Niepotrzebnie więc bierzesz sobie moje słowa do siebie - ja Tobie niczego nie przypisuję (nic takiego w mojej wypowiedzi nie pada).

      Nie znalazłem również nigdy wypowiedzi, że ktoś czuje się uciśniony czy gnębiony przez fundacje. Przykro mi, że tak postrzegasz osoby, dla których niektóre, te idiotyczne wymagania fundacji (zresztą nie wszystkich) odstraszają. Sam kiedyś myślałem nad wzięciem kociaka ze schroniska - wiadomo, futrzany biedul, niech spotka go w życiu jeszcze coś miłego. Ale nie, jak zacząłem się wgłębiać w wymagania jakie trzeba spełnić i czego oczekują, to po prostu zrezygnowałem, biorąc małego kociaka od starszej pani, której kotka - po kociemu - wyszła, zaszła, przyszła. Innymi słowy odstrasza się ludzi chcących brać koty ze schroniska. Oczywiste jest, że kot w domu to zobowiązania względem niego, chyba nikt świadomy nie sądzi inaczej. Tyle że mało kto chce aby oby wchodził z butami w jego życie i dom, nakazywał przy tym cudaczne zmiany - bo o takie mi chodzi, a nie o rzeczy oczywiste.

      sixton

      Usuń
    3. Jasne. Oczywiście że nie wszystkie uwagi były do mojego tekstu, choć na początku tak zrozumiałam i za szybko odpisałam. ;)
      Co do wypowiedzi na piekielnych, o byciu gnębionym przez fundację, być może takie określenie jest nieadekwtne. Chodziło mi o to, że ktoś się czuje przymuszany do spełnienia określonych zachowań - jasne, że może i niekiedy wydumanych, ale czasem z kolei - nieoczywistych dla ludzi, którzy może kota wcześniej nie mieli, a może mieli, ale na wsi, a tam, wiadomo, zwierzęta miewają inaczej.
      Czasem wystarczy dłużej z takimi "fundacyjnymi" porozmawiać, a czasem wiadomo, trafia się na beton, i wtedy szuka się gdzie indziej. Albo innej fundacji. Różnie z tym bywa. Dlatego trzeba rozmawiać. :)

      Usuń
    4. powiem tak:
      jako opiekunka 3 kotów nie wyobrażam sobie nawet, że miałabym być na tyle bezmyślną i niedbałą właścicielką tych zwierząt, by pozwolić im przebywać na niezabezpieczonych oknach czy balkonie.
      Jest to związane ze zwykłym, podstawowym poczuciem ODPOWIEDZIALNOŚCI za istotę, którą ma się pod opieką. I żadne wymysły w stylu "bo kot jak będzie mądry, to nie wyskoczy" nie mają żadnej racji bytu, są tylko bezmyślną paplaniną ludzi, którym nie powierzyłabym nawet patyczaka.
      Kot nie ma świadomości zagrożenia "oj, jestem na 4/10 piętrze, muszę uważać". Jako zwierzątko, w dodatku z silnym instynktem łowieckim i potężną ciekawością w naturze, jest podatny na bodźce typu przelatujący ptak, owad, cokolwiek. Nie mówiąc już o tym, że może się po prostu ześlizgnąć z okna/balustrady.
      I to tylko wy i nikt inny, bezmyślni "opiekunowie" wyśmiewający zabezpieczenia okien, jesteście odpowiedzialni za cierpienie kotów, które miały mniej szczęścia po upadku i przeżyły go jako kaleki z połamanymi kręgosłupami. Tylko wy i nikt inny.
      boszsz, jak ja nie znoszę bezmyślności...

      Usuń
    5. Dziękuję za ten wpis. Bo już zaczynałam myśleć, że jestem jedyną osobą przekonaną o konieczności siatkowania, ergo - ofiarą manipulacji siatkujących i fundacyj wszelakich... :P Przy tym wszystkim naprawdę rozumiem, że ktoś może nie mieć kasy bądź mieć jej za mało. Ale absolutnie wierzę, że chcieć to móc, i zawsze sposób na zabezpieczenie kociaka się znajdzie.

      Usuń
    6. dla mnie dramatyczne jest to, że tyle osób z takim lekceważeniem wypowiada się o konieczności tych zabezpieczeń, a do tego jeszcze plecie jakieś nieprawdopodobne bzdety o tym, że koty same rozumieją, że nie wolno wypaść...
      o sensacjach typu "koty jadły ziemniaki i wodę i było im dobrze" już nie wspomnę.. generalnie osłabia mnie to, co czytam, totalna otchłań niezrozumienia, zwykłej głupoty i żenującej bezmyślności..
      A potem pierdyliard prozwierzęcych organizacji i wolontariuszy leczy te potrzaskane, połamane koty, składa je z powrotem w jeden kawałek, zmienia im pampersy, wyciska kupę i siki (w przypadku niewydolności zwieraczy np), i płacze z bezsilnej rozpaczy na widok niepełnosprawnych ruchowo, a tak pragnących żyć zwierząt, którym tacy bezmózdzy idioci pozwolili wypaść z okna czy balkonu...
      zwyczajnie i po prostu budzi się we mnie żądza mordu.
      Ja też wynajmowałam mieszkanie, gdy adoptowałam moją trzecią kotę, w momencie PA (wizyty przedadopcyjnej) mieszkałam w wolnostojącym wiejskim domu (koty oczywiście niewychodzące), okna były zabezpieczone siatką, a że to był model skrzynkowy, i tak otwierało się je do wietrzenia i przepływu powietrza "na ukos", tzn tak, żeby była nieduża szpara, przez którą kot nie przejdzie. W następnym wynajmowanym mieszkaniu, na 8 piętrze bloku, sama zainstalowałam siatkę - na 6 palikach z brzozy, przymocowanych do balustrady balkonu, wysokich od podłogi do "sufitu", i koty bezpiecznie się "plażowały" - a kosztowało mnie to ok. 30 zł za siatkę z przesyłką z allegro, brzózki przytargałam z lasu, trytytki (zaciski) miałam własne.
      Pół dnia roboty, 30 zł, bezpieczne zwierzęta - a jakiś cymbał będzie mi bredził, że "kot sam wie, że nie wolno".
      Grrrrr......

      Usuń
    7. Bardzo "lubię" Twój wpis. Widać ci, którzy tego wszystkiego nie rozumieją, wywodzi się z tego pokolenia, któremu należy się wszystko, łącznie z tym, żeby kot, bez ich starań, z okna czy balkonu nie wypadł. Albo innej krzywdy sobie nie zrobił. ;) Dzięki. :) Btw. masz bardzo ciekawego bloga, będę odwiedzać. :)

      Usuń
    8. popatrz, a poniżej mamy wizytę kolejnego debila - już nie po prostu osoby nie uświadomionej, nie posiadającej wiedzy na ten temat, tylko idioty, który nakręca swoje życie takim rzyganiem nienawiścią, głupotą i podłością.
      Pozostaje tylko trzymać kciuki, żeby się nigdy nie rozmnożył, a jeśli już zdążył, to oby potomstwo mu odpłaciło za głupotę tatusia..
      I dobrze to ujęłaś a propos pokolenia "niewłaściwych", bo to właśnie jest głos jednego z przedstawicieli: żywy przykład na brak empatii, mózgu i wszelkich uczuć wyższych.


      a btw, to zapraszam do odwiedzin tam, gdzie już zawitałaś :)

      Usuń
  3. Rzygać się chce jak czytam wypociny takich wypranych mózgów "eko" świrów. Jak można nie widzieć, że te wszystkie "niezbędne" rzeczy to olbrzymi biznes kryjący się za zdjęciami poszkodowanych zwierząt. Na takiej samej zasadzie jak zbierający "datki" na chore dzieci kryją się za zdjęciami chrych dzieci. I tak samo na każde słowo krytyki nie odpowiadają argumentami a wymachują tymi zdjęciami ze swoich luksusowych mieszkań i krzyczą "jak mnie nie dacie kasy to zabijacie te biedactwa" jak pewien Jurek co się dorobił na chorych dzieciach. Zacznijcie myśleć mózgiem a nie emocjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. głupi leming, jak to od razu po stylistyce widać.
      przez ten pusty łeb nie przejdzie ci nawet myśl (bo niby skąd miałaby się wziąć), że bredzisz.
      A piszę to z pozycji osoby, która w takich akcjach ratunkowych bierze i brała udział osobiście. I między innymi dlatego z dziką przyjemnością dałabym ci po pysku, gdybym cię spotkała twarzą w twarz. Siedzisz, biedny idioto, schowany bezpiecznie za ekranem i palcem o palec nie stukniesz, żeby komukolwiek pomóc, za to zmieszasz z błotem tych, którzy wydają własne pieniądze, żeby leczyć takie zwierzaki. Kosztem własnej wygody i własnych przyjemności.
      Ale nic to - takich szczekających swołoczy zawsze się przyplącze jakiś procent, byłabym głupia, gdybym się tobą przejmowała. Szczekaj sobie do woli, tylko tyle umiesz i możesz.
      A właścicielkę tego bloga bardzo przepraszam za użyte ostre sformułowania - nie mam cierpliwości, żeby takiemu durniowi tłumaczyć w gładkich słówkach, dlaczego jest idiotą, w dodatku rzucającym kłamliwe oskarżenia.

      Usuń
    2. Typowe dla fanatyków jakiejś lewackiej ideologii. Brak argumentów, przyjmowanie słów swoich guru bez żadnego pomyślunku i obrażanie każdego kto nie zgadza się z ich chorym światopogladem albo ośmiela się mieć inne zdanie. Jeszcze sekunda a zostanę nazwany standardowo faszystą :-)

      Usuń
    3. Z anonimowymi trollami nie ma co rozmawiać, aczkolwiek rację masz, Tiganza. Niemniej, nie karmić trolla! :-)

      Usuń
    4. Haha, anonimowy? A Ty pewnie masz w dowodzie sajrinka wpisane dzieciaczku?

      Usuń
    5. ok, nie karmimy :>
      Tym bardziej, że to zwykły dupek, działający według schematów prostych jak zapałka.
      Rzeczywiście szkoda fatygi :>

      Usuń
    6. Cześć, jestem Alienor i jestem DT dla kotów. Mam zabezpieczony balkon (mimo mieszkania na parterze) - siatka poniżej 100 zł za 6,5 m i kumpel z wiertarką wystarczyły. Okna mają założoną blokadę dla dzieci, bo mojej znajomej kotka się powiesiła z efektem śmiertelnym na uchylnym oknie - sądząc ze śladów na framudze konała długo i męczarniach. Rozjechane koty w okolicy (mimo progów zwalniających) przekonały mnie że nie warto wypuszczać kota - przynajmniej w mojej okolicy, mimo że wiele osób tak robi. W każdego kota, który trafia do mnie na DT (dom tymczasowy) inwestuję swój czas, serce i moje własne, ciężko zarobione pieniądze, więc chcę wiedzieć do jakiego domu trafi. Dlatego obowiązuje wizyta przedadopcyjna (jedna), podpisanie umowy adopcyjnej (zabezpieczenie okien/balkonu, leczenie w razie choroby, karmienie, zawiadomienie w razie choroby, zaginięcia lub śmierci kota, powrót kota do mnie i tylko do mnie jeśli z powodu choroby/wyjazdu na stałe zagranicę/nagłej niezgodności charakterów kot zacznie zawadzać). Proszę o informacje jak kot sobie radzi w pierwszym miesiącu pobytu (jak się da to ze zdjęciami), potem kontakt mailowy lub telefoniczny raz do roku. Jak ktoś chce pisać mi co tydzień - nie ma problemu. Jak będzie dzwonił (po godzinach mojej pracy zawodowej) - chętnie wysłucham, w razie wątpliwości lub pytań podpowiem. Bo w momencie adopcji kota do tego domu jako wydająca mam obowiązek wobec tego kota - by zapewnić mu dom, w którym będzie miał szanse na długie i szczęśliwe życie. I ludzie pro-zwierzęcy zaczęli używać słowa "adopcja" po to, by osoby decydujące się na kota podeszły do tego z większą dozą odpowiedzialności i nie mówiły po pół roku, spotkane przypadkiem, że kotek się znudził więc wywieźli go na wieś, że nasikał poza kuwetą, więc wywalili go na dwór - a takie przypadki niestety się zdarzały i zdarzać się będą, póki tak wiele kociego nieszczęścia tuła się po świecie.

      Usuń
    7. niech mnie zjedzą :)
      "moja" Alienor, z miau?
      tu KotkaWodna :>

      (i znów muszę przeprosić autorkę bloga - tym razem za prywatę...;))

      Usuń
    8. Dzięki, Alienor, za wpis. Mam nadzieję, że Ty i Tiganza (aka Kotka Wodna ;)) będziecie gościć częściej. Nawiasem mówiąc, jak tu trafiłyście? Tak z ciekawości, nie ma obowiązku odpowiedzi, niekoniecznie też tutaj, oficjalnie. ;)

      Usuń
    9. mnie przywiało z piekielnych ;> - z tej dość gorącej dyskusji o adopcji kota przez jedną z uczestniczek serwisu.
      Przypuszczam, że koleżankę też ;>

      Usuń
    10. Rzeczywiście, wypatrzyłam Cię. Aż dziw, że nie wcześniej. Nie spodziewałam się aż takich emocji - ani tam, ani tu - i szczerze mówiąc, wciąż mnie dziwią.

      Usuń
    11. Neowiesniaczka z piekielnych się kłania.
      Dzień dobry Sajrinko, dzień dobry wszystkim.

      Adoptowałam Kotkę ze schroniska w Łodzi na Marmurowej. Przyszłam, powiedziałam "chcę tą" i kot został wydany. Pani mi bardzo tego kota odradzała, bo niedożywiony, jedno oko prawie ślepe, drugie już łapiące koci katar. Ale powiedziałam, że wiem, że kot chory, dlatego chcę.
      Wet z tej bezpłatnej opieki po wzięciu ze schroniska kazał usunąć gałkę oczną. I tu postanowiłam moją przygodę ze schroniskiem zakończyć. O oczka powalczyłyśmy z moją Ziutą, i jedno ma ZUPEŁNIE zdrowe, drugim widzi cienie i światło (sprawdzone lampką przy zasłonięciu zdrowego oczka). to są AŻ cienie.
      Nikt mnie o nic nie zapytał, kota kupiłam za 1zł i wio. Mogłam być zwyrodnialcem - jasne.
      Aktualnie mieszkamy z Kotą już na stałę na wsi, gdzie jest mały ruch samochodów i kota wyłazi. I wyłazić będzie. Jest przeszczęśliwa, że może. Oczywiście, może ją trafić samochód. Może mieć pecha. Ale w imie tego nie będę jej więzić. Mnie też może trafić samochód, mogę mieć takiego samego pecha.
      Zmierzam do jednego. Gdy ją brałam, nie miałam osiatkowanych balkonów itp, mieszkałam w wynajętym pokoju i się przeprowadzałam min raz na rok. Gdyby jakaś fundacja mi przedstawiła opisywane wymagania - nie mogłabym ich spełnić. I moja Ziuta nie żyłaby już. Zostało mi to powiedziane w schronisku - gdyby zupełnie oślepła, uśpiliby ją.
      A tak? Żyje, cieszy się, tula, mrauczy i łapie motylki.

      Usuń
    12. Bardzo się cieszę, że Ziuta trafiła na Ciebie, a Ty na nią, i że razem Wam fajnie. I dzięki za Twój pogląd. Fundacje bywają różne i opiekunowie różni. Dlatego trzeba wiele spraw nagłaśniać. I o nich dyskutować. Tak więc dzięki, że się przyłączyłaś i opisałaś Wasz pozytywny przypadek. Podrap Ziutę za uszkiem. Mrau ode mnie i Kocia :)

      Usuń
  4. Dzień dobry,

    Proszę Państwa, ceny 1000-2000 zł są "lekko kosmiczne", delikatnie mówiąc, potwierdzą to zresztą nasi klienci, przede wszystkim z Krakowa.
    Nie piszę tego tekstu żeby nas zareklamować, ale żeby Państwa uświadomić w tym temacie.

    Jednakże, jeśli serwisy montażowe w mieście są aż tak drogie, można śmiało kupić odpowiedni zestaw montażowy za 160-300 zł przez internet i poprosić męża/brata/tatę/znajomego czy "złotą rączkę" o montaż - na standardowych balkonach naprawdę nie jest to skomplikowana sprawa i w jedno popołudnie możemy zamontować sobie ładną i mocną siatkę :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Rafał Męcikiewicz
    kociesiatki.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, o proszę eko biznesik już zwietrzył łatwą kaskę.

      Usuń
    2. a tego jak boli, że kasa nie jego.....

      Usuń
  5. No moja na pewno nie, bo nie jestem tak głupi żeby kupować ten zbędny szajs. Ale szacun dla biznesmenów którzy kroją eko czubów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ogólnie, to jednak jesteś głupi. I każdy kolejny twój wpis to udowadnia.

      Usuń
    2. Jak na razie mam dobrą zabawę widząc jak robisz z siebie idiotkę.

      Usuń
  6. Tiganza, prosiłam o niekarmienie trolla. Anonimowy użytkowniku, Twoje komentarze nic nie wnoszą do dyskusji, więc proszę już o EOT.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko nazwać dyskusja rzucanie inwektywami w osoby które nie zgadzają się z wasza "jedynie słuszną" ideologią.

      Usuń
  7. Przyznam, że nie dałam rady przeczytać wszystkich komentarzy.
    Mam w planie wprowadzić do mojego życia zwierzątko. Z uwagi na to, że mieszkam sama i może mnie długo nie być w Ciągu dnia, boję się zdecydować na pieska który musiałby przez 10h sam siedzieć w domu.
    Jeśli chodzi o fundację dla zwierząt to spotkałam się z dwiema, jedna fajna bo proponuje spotkania ze zwierzakami ze schroniska tak aby móc np z pieskiem wyjść na spacer, pobawić się lub wziąć na tymczasową opiekę dopóty, dopóki nie znajdzie się dla nich dom.
    Druga także proponuje dom tymczasowy, ale jak już weźmiesz pieska i np po miesiącu stwierdzisz że nie pasujecie do siebie lub po prostu sobie z nim nie radzisz to płacisz karę w tysiącach złotych....(ok 4tyś z tego co wiem). Nie wiem czy to jest normalne.
    Na pewno przez wzięciem zwierzaka trzeba to dobrze przemyśleć, bo jak decydujesz się to już to powinna być ostateczna decyzja.

    Co do siatek. Mieszkam na parterze, nie koło ulicy. Mam z balkonu wyjście na ogródek więc ciężko myśleć o siatce. Czy mogę jej nie zakładać? Czy kot na pewno do mnie wróci?

    OdpowiedzUsuń