czwartek, 12 lutego 2015

Dedlajny w głowie Zosi

Zosia nigdy nie przypuszczała, że książką zbójecką * w jej życiu stanie się poradnik savoir-vivre’u. Niestety, zdarzyło się, że przeczytała kiedyś Grzeczność na co dzień Jana Kamyczka. Wyczytała między innymi, że „komu zależy, ten tak obliczy czas, że będzie za wcześnie”. Umknęło jej, co było napisane wcześniej, nie brała pod uwagę, że zapamiętany fragment pochodził z części dotyczącej randek. Po prostu przyjęła, że im wcześniej, tym lepiej. Stopniowo przesuwała się granica i coraz częściej „punktualnie” dla Zosi oznaczało „chwilę wcześniej”. Stopniowo ta chwila zamieniała się w minuty, coraz więcej minut…
To wcale nie jest śmieszne. Bardzo często Zosia źle wychodziła na tym, że przychodziła wcześniej. Po pierwsze, musiała bezczynnie czekać na kogoś, kto przychodził o umówionym przecież czasie. Po drugie, większość tych osób i tak się spóźniała. Po trzecie, często oczekiwanie przebiegało w niesprzyjających warunkach pogodowych – mróz, opady, upały… A Zosia stała. Najgorsze zaś było czwarte. Stojąc i czekając, wciąż miała w głowie: „komu zależy, ten przychodzi wcześniej”. Bardzo łatwo było to odwrócić i dojść do wniosku, że skoro ktoś przychodzi później, to mu nie zależy. Na spotkaniu z Zosią.
Ale niełatwo było przyjść wcześniej niż ona. Uświadomiła jej to wreszcie Kasia. Zdarzyło się bowiem, że Zosia pobiła swój rekord i na umówione spotkanie przyjechała 45 minut za wcześnie. Kasia zadzwoniła po pół godzinie – a więc kwadrans przed umówionym czasem, by powiedzieć, że będzie 10 minut później niż było umówione. Kiedy dowiedziała się, że Zosia już jest, tylko westchnęła i powiedziała, że spróbuje się pospieszyć. Zosia oczywiście zapewniała, że nie ma problemu i poczeka. Kasia nie skomentowała, jednak kiedy tylko się pojawiła, postanowiła powiedzieć Zosi parę słów prawdy.
– Zosiu – zaczęła delikatnie Kasia, kiedy już się przywitały i tradycyjnie pośmiały z Zosinego pośpiechu – powiedz mi, czemu ty tak zawsze jesteś wcześniej?
Zosia westchnęła i z głębi serca przyznała, że tak bardzo boi się gdzieś spóźnić, że w efekcie jest zawsze za wcześnie.
– Ale przecież komu to szkodzi. To ja stoję i czekam. A dzięki temu jestem spokojniejsza – dodała.
– Wiesz, Zosiu, to nie jest do końca tak… Znamy się już trochę i muszę przyznać, że mnie to trochę denerwuje. Tak jak dzisiaj. Dzwonię do ciebie przed czasem, ale już mnie stresuje myśl, że ty czekasz. A ja na dodatek wiem, że się nie wyrobię. Normalnie mi to nie przeszkadza tak bardzo, ale tym razem byłam spięta.
Zosia zamarła na moment. Po chwili jednak głęboko odetchnęła i słuchała dalej, bo Kasia wcale nie skończyła.
– Czy ty się boisz, że jak przyjdziesz chwilę później, to ja na ciebie nie poczekam? I czy nie szkoda ci czasu na takie czekanie? A właśnie, powiedz, czy tylko do mnie tak wcześnie się wybierasz, czy z innymi osobami masz takie same sytuacje?
Zosia musiała wreszcie przyznać – przed sobą i Kasią – że ma problem. Jednak dzięki słowom przyjaciółki zaczęła wreszcie rozumieć niektóre zachowania swoich znajomych. Przede wszystkim, że nie okazują jej lekceważenia, przychodząc na spotkania później niż ona. Poza tym przypomniała sobie parę – nielicznych, ale zawsze – sytuacji, gdy przyszła na spotkanie druga. Czuła się niezręcznie, chociaż to tamta osoba była chwilę wcześniej. A ona serwowała to znajomym praktycznie za każdym razem! A jeszcze gdy spotkania były umawiane w domu… Co z tego, że ona, Zosia, gdy była umówiona na 16, to była gotowa o 14 i właściwie w każdej chwili można było do niej przyjść? Inni może mają inne pomysły na dzień niż siedzenie w gotowości i czekanie…
Poza tym prawda była taka, że nie tylko przy umówionych spotkaniach Zosia była taka „wyrywna”. Dedlajny zakończenia prac ustalała sobie w głowie „na wszelki wypadek” na parę dni wcześniej. Oczywiście było to stresujące, tym bardziej że Zosia pracowała w zespole i często termin zakończenia prac nie zależał tylko od niej. Ale tylko ona się tym przejmowała… Nie warto też mówić, że na każdy autobus Zosia wychodziła tak, by zdążyć na ten wcześniejszy…

W efekcie Zosia wciąż była w stresie, że nie zdąży, a otoczenie pukało się w czoło, chociaż bliżsi znajomi starali się zrozumieć biedactwo. Dopiero po rozmowie z Kasią Zosia uświadomiła sobie skalę problemu. Stopniowo, małymi kroczkami, zaczęła to zmieniać. Raz udało się jej przyjść na spotkanie ze znajomą punktualnie, innym razem ­– nawet minutę po czasie. I nic się nie stało. J Często jednak w tym okresie prześladowały ją sny, że gdzieś się spóźniła, i to drastycznie (np. cały kwadrans), i już nie została przyjęta do lekarza czy fryzjera… Zdarzyło się też, że nowy zleceniodawca zadzwonił do Zosi i spytał, czy mogłaby najnowszą pracę oddać trochę szybciej – bo jego zdaniem trwa to za długo… Zosia nie wiedziała wtedy, czy się oburzać, czy tłumaczyć. Jednak takie sytuacje zdarzały się rzadko. Zosia za to odzyskiwała spokój, ale nie da się w ciągu pół roku zmienić przyzwyczajeń z wielu lat życia. Na to trzeba cierpliwości i czasu… J







* KSIĄŻKI ZBÓJECKIE – termin używany przez Adama Mickiewicza w IV części Dziadów na określenie książek wprowadzających czytelnika w świat marzeń i wywierających ,,zabójczy” wpływ na jego osobowość. Wpływowi takich lektur ulega wielu bohaterów, nie tylko romantycznych – wpędzają w szaleństwo Don Kichota, emocjonują się nimi bohaterki Ślubów panieńskich Aleksandra Fredry i Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, unieszczęśliwiają panią Bovary z powieści Flauberta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz