Zosia nigdy nie przypuszczała, że
książką zbójecką * w jej życiu stanie się poradnik
savoir-vivre’u. Niestety, zdarzyło się, że przeczytała kiedyś Grzeczność na co dzień Jana Kamyczka. Wyczytała
między innymi, że „komu zależy, ten tak obliczy czas, że będzie za wcześnie”.
Umknęło jej, co było napisane wcześniej, nie brała pod uwagę, że zapamiętany
fragment pochodził z części dotyczącej randek. Po prostu przyjęła, że im
wcześniej, tym lepiej. Stopniowo przesuwała się granica i coraz częściej
„punktualnie” dla Zosi oznaczało „chwilę wcześniej”. Stopniowo ta chwila
zamieniała się w minuty, coraz więcej minut…
To wcale nie jest śmieszne. Bardzo
często Zosia źle wychodziła na tym, że przychodziła wcześniej. Po pierwsze,
musiała bezczynnie czekać na kogoś, kto przychodził o umówionym przecież czasie.
Po drugie, większość tych osób i tak się spóźniała. Po trzecie, często
oczekiwanie przebiegało w niesprzyjających warunkach pogodowych – mróz, opady,
upały… A Zosia stała. Najgorsze zaś było czwarte. Stojąc i czekając, wciąż
miała w głowie: „komu zależy, ten przychodzi wcześniej”. Bardzo łatwo było to
odwrócić i dojść do wniosku, że skoro ktoś przychodzi później, to mu nie
zależy. Na spotkaniu z Zosią.
Ale niełatwo było przyjść wcześniej niż
ona. Uświadomiła jej to wreszcie Kasia. Zdarzyło się bowiem, że Zosia pobiła
swój rekord i na umówione spotkanie przyjechała 45 minut za wcześnie. Kasia
zadzwoniła po pół godzinie – a więc kwadrans przed umówionym czasem, by
powiedzieć, że będzie 10 minut później niż było umówione. Kiedy dowiedziała
się, że Zosia już jest, tylko westchnęła i powiedziała, że spróbuje się
pospieszyć. Zosia oczywiście zapewniała, że nie ma problemu i poczeka. Kasia nie
skomentowała, jednak kiedy tylko się pojawiła, postanowiła powiedzieć Zosi parę
słów prawdy.
– Zosiu – zaczęła delikatnie Kasia,
kiedy już się przywitały i tradycyjnie pośmiały z Zosinego pośpiechu – powiedz
mi, czemu ty tak zawsze jesteś wcześniej?
Zosia westchnęła i z głębi serca
przyznała, że tak bardzo boi się gdzieś spóźnić, że w efekcie jest zawsze za
wcześnie.
– Ale przecież komu to szkodzi. To ja
stoję i czekam. A dzięki temu jestem spokojniejsza – dodała.
– Wiesz, Zosiu, to nie jest do końca
tak… Znamy się już trochę i muszę przyznać, że mnie to trochę denerwuje. Tak
jak dzisiaj. Dzwonię do ciebie przed czasem, ale już mnie stresuje myśl, że ty
czekasz. A ja na dodatek wiem, że się nie wyrobię. Normalnie mi to nie
przeszkadza tak bardzo, ale tym razem byłam spięta.
Zosia zamarła na moment. Po chwili
jednak głęboko odetchnęła i słuchała dalej, bo Kasia wcale nie skończyła.
– Czy ty się boisz, że jak przyjdziesz
chwilę później, to ja na ciebie nie poczekam? I czy nie szkoda ci czasu na
takie czekanie? A właśnie, powiedz, czy tylko do mnie tak wcześnie się
wybierasz, czy z innymi osobami masz takie same sytuacje?
Zosia musiała wreszcie przyznać – przed
sobą i Kasią – że ma problem. Jednak dzięki słowom przyjaciółki zaczęła
wreszcie rozumieć niektóre zachowania swoich znajomych. Przede wszystkim, że
nie okazują jej lekceważenia, przychodząc na spotkania później niż ona. Poza
tym przypomniała sobie parę – nielicznych, ale zawsze – sytuacji, gdy przyszła
na spotkanie druga. Czuła się niezręcznie, chociaż to tamta osoba była chwilę
wcześniej. A ona serwowała to znajomym praktycznie za każdym razem! A jeszcze
gdy spotkania były umawiane w domu… Co z tego, że ona, Zosia, gdy była umówiona
na 16, to była gotowa o 14 i właściwie w każdej chwili można było do niej
przyjść? Inni może mają inne pomysły na dzień niż siedzenie w gotowości i
czekanie…
Poza tym prawda była taka, że nie tylko
przy umówionych spotkaniach Zosia była taka „wyrywna”. Dedlajny zakończenia
prac ustalała sobie w głowie „na wszelki wypadek” na parę dni wcześniej. Oczywiście
było to stresujące, tym bardziej że Zosia pracowała w zespole i często termin
zakończenia prac nie zależał tylko od niej. Ale tylko ona się tym przejmowała… Nie
warto też mówić, że na każdy autobus Zosia wychodziła tak, by zdążyć na ten
wcześniejszy…
W efekcie Zosia wciąż była w stresie, że
nie zdąży, a otoczenie pukało się w czoło, chociaż bliżsi znajomi starali się zrozumieć
biedactwo. Dopiero po rozmowie z Kasią Zosia uświadomiła sobie skalę problemu. Stopniowo,
małymi kroczkami, zaczęła to zmieniać. Raz udało się jej przyjść na spotkanie
ze znajomą punktualnie, innym razem – nawet minutę po czasie. I nic się nie
stało. J
Często jednak w tym okresie prześladowały ją sny, że gdzieś się spóźniła, i to
drastycznie (np. cały kwadrans), i już nie została przyjęta do lekarza czy
fryzjera… Zdarzyło się też, że nowy zleceniodawca zadzwonił do Zosi i spytał,
czy mogłaby najnowszą pracę oddać trochę szybciej – bo jego zdaniem trwa to za
długo… Zosia nie wiedziała wtedy, czy się oburzać, czy tłumaczyć. Jednak takie
sytuacje zdarzały się rzadko. Zosia za to odzyskiwała spokój, ale nie da się w
ciągu pół roku zmienić przyzwyczajeń z wielu lat życia. Na to trzeba
cierpliwości i czasu… J
* KSIĄŻKI ZBÓJECKIE – termin używany
przez Adama Mickiewicza w IV części Dziadów na określenie książek
wprowadzających czytelnika w świat marzeń i wywierających ,,zabójczy” wpływ na
jego osobowość. Wpływowi takich lektur ulega wielu bohaterów, nie tylko
romantycznych – wpędzają w szaleństwo Don Kichota, emocjonują się nimi
bohaterki Ślubów panieńskich
Aleksandra Fredry i Nad Niemnem Elizy
Orzeszkowej, unieszczęśliwiają panią Bovary z powieści Flauberta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz