Prawie tydzień temu, w niedzielę 15
lutego, w studiu Happy Time Photography odbyła się profesjonalna sesja
fotograficzna. Ale się działo… J
Jako że w tej sesji brała udział moja
koleżanka i jej mąż, pojechałam, by sobie trochę popatrzeć, jak to wszystko
wygląda. Najłatwiej zaobserwować takie rzeczy, gdy nie jest się „stroną” –
wtedy jest luz i czas, by przyjrzeć się szczegółom. I zrozumieć, ile
zaangażowania i pracy wymaga zorganizowanie takiej imprezy…
Z tego, co wiem, przygotowania zaczęły
się już dzień wcześniej. Do każdej sesji bowiem potrzeba nieco innych dekoracji.
Przecież w studiu Happy Time Photography odbywają się i sesje ciążowe, i noworodkowe, i
rodzinne, ale także biznesowe i artystyczne. To wszystko wymaga przeróżnych
drobiazgów, dodatków, nawet innego ogrzewania niekiedy. Na pewno też inne jest oświetlenie,
które trzeba wcześniej ustawić. A te lampy w studiu swoje przecież ważą…
Rozstawienie stosownych teł to też zajęcie nie na pięć minut, no i też się
można przy tym zmachać.
W tych przygotowaniach nie
uczestniczyłam. Przyjechałam dopiero w niedzielę, tak w środku dnia, bo
koleżanka tak zarezerwowała sobie termin. Wchodząc do środka, poczułam się
najpierw z lekka oszołomiona kłębiącym się tłumem osób. Potem się okazało, że
jednak nie jest ich tak dużo, ale początkowo miałam wrażenie, że jest niezła
imprezka. :D Może dlatego tak uznałam, że w studiu, poza fotografowaną modelką
i oczywiście panią fotograf, był jeszcze chłopak modelki, który robił za tłum
(jaki ja później zrobiłam koleżance). Ale zaraz w pomieszczeniu obok znajdowały
się kolejne osoby – czyli makijażystka Kamila i dziewczyny, które już swoją
sesję miały za sobą, ale widać nie spieszyło im się opuszczać tego przytulnego
miejsca.
Bo na zapleczu studia było bardzo
przyjemnie. J
Kto chciał, dostawał coś do picia czy małą przekąskę, pokój był mocno
oświetlony lampami, jakie makijażystka stosowała przy pracy, a żaluzje w oknie zaciągnięte,
przez co pogoda za oknem nikogo nie obchodziła i nikomu nie psuła humoru. J
Miło było więc posiedzieć i patrzeć, jak Kamila nakłada makijaż jednej z
modelek, gdy tymczasem druga skubie brwi z… piór – przyklejonych do
wykonywanych chwilę wcześniej artystycznych zdjęć. Było dużo śmiechu i miłej
rozmowy.
Ale ten harmider nie przeszkadzał pani
fotograf, która kręciła się po obu pomieszczeniach, robiąc zdjęcia, ustawiając
modele, siadając co jakiś czas przy biurku, by zgrać zdjęcia do komputera, i
wracając znów do studia. I to wszystko bez śladu zmęczenia na twarzy (mimo że sesja trwała naprawdę od wczesnego ranka do późnego wieczora), z
uśmiechem i miłym słowem dla każdego.
To właśnie podkreślali przede wszystkim
uczestnicy sesji. Nie każdy zna się na zdjęciach, ale każdy wie, kiedy się
dobrze czuje. W studiu Happy Time Photography na Makolągwy nie było pod tym
względem wyjątków. J
Efekty sesji możecie podziwiać na
stronie studia (Studio Mako). Nie zamieszczam ich tutaj, bo może ktoś z modeli sobie nie życzy,
poza tym nie chcę wchodzić w czyjeś prawa autorskie. :D Ale polecam przejrzeć
galerię – może komuś się spodoba? Wtedy może zapisać się na sesję, a na hasło CZŁOWIEKOWO do końca marca dostanie 10% rabatu na sesję. J
PS Jeśli pani fotograf ze studia Happy Time Photography wykryje w moim tekście jakiś błąd merytoryczny, to bardzo ją
proszę o sprostowanie w komentarzu. J
Mieliśmy sesje po prawie 4 latach małżeństwa (zaś leci) i atmosfera w studio była świetna, doskonale się bawiliśmy, a efektem są prześliczne zdjęcia na naszą ścianę. Bardo polecam. I nie wyglądam na zdjęciach grubo, a tego się bałam najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia dla mojej chrześnicy na jej 5-te urodziny. Najpierw dzieciaczek był baaardzo zestresowany, ale dzięki podejściu Pani fotograf do dzieci szybko to minęło. Po chwili Weronika opanowała całe studio wczuwając się w łapanie baniek mydlanych nie zwracając w ogóle uwagi na nas :) Zdjęcia wyszły super, mała "zagroziła" na koniec sesji że jeszcze tu wróci:) Super podejście. Polecam
OdpowiedzUsuń