piątek, 19 grudnia 2014

Kocie porządki

Kotki sprzątają przed świętami.

A w zasadzie pilnują, bym ja dobrze wywiązała się z obowiązków. Ale ponieważ pilnowanie bywa nuuudne… i czaaas tak się dłuuuży… to i oko się zamknie. Nie Kociowe oczywiście. On jest jak cerber. :P

Mam do posprzątania kuchnię, łazienkę i dwa pokoje, z czego jeden pełni funkcję salonu i nie wymaga wielu zabiegów. Niemniej raz na jakiś czas odsuwam meble – kiedyś, by umyć podłogę, dzisiaj – by umyć podłogę i znaleźć zaginione kocie skarby. Najnowsze plony to orzechy włoskie i kasztany (tak świetnie się turlają, więc kotki dostają do zabawy) oraz plastikowe nakrętki, na punkcie których Kocio szaleje. W związku z tym od przedwczoraj już zdążyły się ponownie poukrywać… :D

Drugi pokój, choć metrażowo mniejszy, jest większym wyzwaniem, bo to pokój wspólny – mój i kotków. Odsuwanie mebli może przynieść dużo większe efekty. (Już robię w głowie inwentaryzację zaginionych zabawek… Byłabym zadowolona, gdyby np. znalazła się biała plastikowa kulka, docelowo przeznaczona do zabawkowego toru. Idea polegała na tym, że kot turla, ale nie wydłubuje, bo kula jest ściśle wpasowana. Kocio jednak nie przeczytał instrukcji i którejś nocy udało mu się ją wyjąć i skutecznie zgubić. Szukam jej od pół roku, ale wciąż nie tracę nadziei… :D). Jednak poza tym, co konieczne, nie zamierzam się męczyć. Po prostu nie ma się co łudzić, że kotki przestaną gubić futro i drapać dywan. Ale może wygospodaruję jakiś kącik na choinkę – i zastanowię się, czy to na pewno mądra decyzja. ;) Poza tym obie z Fruzią czekamy na nowe firanki. Nie zawieszę ich jednak wcześniej niż na początku przyszłego tygodnia – wtedy upiorę też pozostałe i zawieszę w oknach. Uwielbiam zapach upranych firanek… J

Co do łazienki, to ponieważ stoją tam kuwety, nie mam co marzyć o dywanikach przed wanną i błyszczącej wannie. Pilnuję tylko, by nie chodzić po żwirowisku i płukać wannę przed używaniem i po niej, i nie dziwić się śladom małych łapek, obecnym prawie wszędzie… :D

Dzisiaj za to, ponieważ miałam znienacka wolne, poszłam sprzątać kuchnię. Wiadomo, że to nie ostatni raz w tym roku, ale jednak okapu codziennie szorować nie zamierzam, a dzisiaj był na to dobry dzień. Kotki nie zostawiły mnie samej z tym ciężkim obowiązkiem. Mimo że otworzyłam na czas porządków balkon (przy plus czternastu stopniach na zewnątrz można było zaszaleć), to i tak siedziały wciąż ze mną. Plątały się pod nogami, łapały upuszczane papierowe ręczniki (a nienasycona Fruzia próbowała je również zjadać) i generalnie przeszkadzały asystowały. Dzięki nim wiedziałam, że na pewno wszystko zostanie doprowadzone do dawno niewidzianej świetności. :D Naturalnie nie dały się wyprosić z pomieszczenia, a zamykanie drzwi lub na balkonie skutkowało miaukaniem, skakaniem na drzwi i świeżo wymyte szyby… Poza tym, wychodząc z balkonu, nie wycierały łap! Ale w końcu, ignorowane, zacichły i chyba sobie poszły. Wolałam nie odwracać się i nie sprawdzać, by nie usłyszały podejrzanych ruchów i nie przybiegły sprawdzić. :D Wreszcie jednak po coś się odwróciłam i zobaczyłam taki rozczulający widok:

Kocio uczy się pozować (nasłuchał się, że do zdjęcia trzeba ładnie i szeroko otwierać oczy)...

... a Fruzia paczy, czy szafka nie skrywa czegoś jadalnego.  I pilnuje drugiego krzesła, żeby nie uciekło.

I chociaż miałam mokre ręce i po uszy siedziałam w robocie, to pobiegłam na palcach po telefon, by uwiecznić te moje pociechy. Kotki po prostu czuwały i były duchem ze mną. Jednak kuchnia okazała się dla nich większym wyzwaniem niż wcześniejszy pokój skarbów i nie podołały. Zmęczenie wzięło górę i gdy tylko umyłam podłogę, ciężkim krokiem wyszły z kuchni i udały się na pokoje, by tam zasłużenie odpocząć.


Ale przynajmniej kuchnia na błysk! Przynajmniej dopóki nie wstaną. J

2 komentarze:

  1. Kotałki pięknie asystują. A kulka nie znalazla się nieprzetrawiona w żwirku?>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, gdyby to było za czasów Fruzi, to bym szukała. :D

      Usuń