Wcześniejsze odcinki znajdziecie pod tymi adresami: pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty
Mijał już miesiąc od tamtego spotkania, a Gąska wciąż miała mętlik w głowie. W końcu jednak poczuła, że musi uporządkować ten chaos. Od czasu pamiętnej propozycji Daniela miała wciąż wrażenie, że życie zaczyna wymykać się jej spod kontroli, a tego nie chciała. Nie znosiła bałaganu w swoim życiu. Wolała mieć szufladki, półeczki, stały grunt pod nogami i pewność, co będzie jutro – nawet kosztem wyrzeczenia się chwil ekscytacji. Świetnie jednak zdawała sobie sprawę, że po każdym uniesieniu następuje upadek, a tych miała już dość. Zdecydowanie.
Mijał już miesiąc od tamtego spotkania, a Gąska wciąż miała mętlik w głowie. W końcu jednak poczuła, że musi uporządkować ten chaos. Od czasu pamiętnej propozycji Daniela miała wciąż wrażenie, że życie zaczyna wymykać się jej spod kontroli, a tego nie chciała. Nie znosiła bałaganu w swoim życiu. Wolała mieć szufladki, półeczki, stały grunt pod nogami i pewność, co będzie jutro – nawet kosztem wyrzeczenia się chwil ekscytacji. Świetnie jednak zdawała sobie sprawę, że po każdym uniesieniu następuje upadek, a tych miała już dość. Zdecydowanie.
Kiedy Daniel zaproponował, by poznała jego
Eksię i córkę, na moment zaniemówiła. Nie wiedziała, czy jest zła na niego – że
wymyślił coś takiego, czy na siebie – że znów dała się wmanewrować w tak
idiotyczną sytuację. Milczała więc, zdając sobie sprawę, że każde słowo, które
teraz wypowie, będzie bardzo ważne dla ich dalszej relacji. Mężczyzna jednak
również milczał, tylko patrzył wyczekująco i tak jakoś… ufnie?
– Ale po co mamy się poznawać? – spytała
wreszcie.
Daniel się ożywił.
– Wiesz, tak naprawdę to był mój pomysł.
Gosia musi przenieść się na trochę do mnie, bo Marianna wyjeżdża na zagraniczny
kontrakt i nie może przecież wziąć małej ze sobą. Nie wiedziała, co zrobić z
córką, ale przecież Gosia ma ojca! – podkreślił z dumą. – Więc powiedziałem, że
wezmę ją do siebie. Marianna nie chciała się zgodzić, bo uważa, że nie dam
sobie rady. No, to wtedy powiedziałem, że ty mi pomożesz… bo pomożesz, prawda?
– popatrzył na nią ufnie. – I zaproponowałem, żeby przyjechały teraz do
Warszawy, to się poznacie. Wtedy będzie pewna, że Gosia zostaje w dobrych
rękach. Ja zresztą też – zaśmiał się.
Gąska siedziała oniemiała. Zastanawiała się,
czy ten koleś jest naprawdę aż tak naiwny, czy przeciwnie – za taką uważa ją?
Między nimi nie padły jeszcze żadne wiążące słowa, żadne wyznania, ustalenia.
Ba, przecież miała zamiar powiedzieć mu o swoich wątpliwościach spowodowanych
nadmierną obecnością w jego życiu Eksi. A ten z czymś takim teraz wyskakuje…
Siedziała zaskoczona, ale wciąż z lekkim uśmiechem, jaki przywołała na twarz na samym początku rozmowy. Tymczasem Daniel
odebrał widać ten uśmiech jako pozytywną reakcję na jego słowa, bo mówił dalej:
– Wiesz, nie masz się czego obawiać. Marianna
na pewno cię polubi, tak samo jak Gosia…
– Daniel – przerwała mu. – Dlaczego ty się
właściwie rozwiodłeś z Marianną?
– O co ci chodzi? – spytał zaskoczony.
– O to, czemu się rozwiedliście. Przecież ty
cały czas o niej mówisz, jakbyście wciąż byli razem. Ja wiem, łączy was
dziecko, ale na litość! Jesteś dorosły! A musisz jej się tłumaczyć ze swoich
znajomości? Pokazywać mnie?! Bo bez tego nie zostawi u ciebie waszego dziecka?! A jest w ogóle jakaś inna opcja, jeśli się na
to nie zgodzi?
Zaskoczony mężczyzna próbował coś powiedzieć,
ale Gąska nie dawała mu dojść do głosu. Niestety, wzburzenie ją poniosło i
przestała kontrolować ilość wypowiadanych słów. Na szczęście jakość jeszcze
ogarniała… Powiedziała mu, co sądzi o wysłuchiwaniu niemal od samego początku
ich znajomości relacji rodzinnych. Dobitnie podkreśliła, że nie przeszkadza jej
słuchanie o Gosi, lecz o wciąż obecnej w jego życiu byłej żonie. Dodała, że
cierpią na tym ich relacje, a także, że nie wie wciąż, „jaki status związku ma
opublikować na Facebooku”. Sądziła, że ironia jest wyraźna, ale myliła się, bo w tym momencie Daniel wreszcie jej przerwał:
– To ty chcesz publikować informacje o naszym
związku na Facebooku? Jesteś aż tak dziecinna? – Niedowierzanie i rozczarowanie
w jego głosie było aż nadto czytelne.
– No przecież nie o to chodzi!
– To o co? Przecież sama powiedziałaś…
Gąsce opadły ręce. No bo o czym tu jeszcze
było rozmawiać. Otworzyła usta, by coś dodać, ale wreszcie powiedziała tylko,
że musi iść. Mężczyzna patrzył na nią jakby urażony, jakby to ona zachowała się
niestosownie. Cóż, możliwe. Wzruszyła w duchu ramionami i poszła.
* * *
Cały następny tydzień minął jak w złym śnie.
Daniel nie dzwonił, czego początkowo nie zauważała, bo była wściekła. Na niego.
Była to dla niej nowość, bo zazwyczaj siebie obarczała winą za wszelkie
nieporozumienia i niezręczne sytuacje. Tymczasem teraz nawet nie była w stanie
przeanalizować tamtego spotkania i rozważyć wszelkich „za” i „przeciw”. Po
prostu wciąż była zła. W końcu zadzwoniła do Maćka. Potrzebowała męskiego
oglądu tych zdarzeń, no i w końcu to Maciek radził jej po prostu powiedzieć, że
coś się jej nie podoba. Tyle że do konfrontacji doszło szybciej i jednak pod
przymusem…
Maciek jednak nie mógł się spotkać, wyjechał
na tygodniowy urlop, a rozmowa zdecydowanie nie była na telefon. Krótko
wspomniała mu tylko, że chyba nie wyszło najlepiej, na co kolega kazał jej się
tym nie martwić i spokojnie poczekać na ewentualny rozwój wydarzeń. Tyle że
cierpliwość nie była cnotą Gąski. Coraz bardziej miała ochotę zadzwonić do
Daniela i powiedzieć, jak bardzo zezłościło ją jego zachowanie. Nie bardzo
jednak wiedziała, co chce tą rozmową osiągnąć, więc odkładała telefon z dnia na
dzień. W końcu jednak, któregoś ranka, zdecydowanie sięgnęła po słuchawkę i
wybrała jego numer.
Nie odebrał. Zastopowana w swoim rozpędzie,
po raz drugi w ciągu krótkiego czasu Gąska poczuła się oszukana. Przez Daniela,
życie, świat. Chociaż akurat to, że nie odebrał, mogło nie być niczyją winą,
ale mieć prozaiczną przyczynę. Samo jednak to, że dzwoniła, że on się o tym
dowie, było irytujące. Cóż, trudno, nie cofnie tego. Zerkała jednak nerwowo na
telefon i w końcu się doczekała. Oddzwonił.
Zanim odebrała, patrzyła chwilę na ekran
telefonu. Ale się na początku cieszyła, gdy widziała, kto się wyświetla! A
teraz… trochę się bała. W końcu jednak wcisnęła zieloną słuchawkę i powiedziała
„cześć”.
– No cześć, dobrze że dzwonisz. Przepraszam,
że nie odebrałem, ale akurat miałem zebranie w pracy.
Gąskę z lekka zamurowało. Te dwa tygodnie
milczenia (no dobrze, może dziesięć dni) to nieważne? A gdyby nie zadzwoniła,
to dalej by milczał? Nie wiedziała, co powiedzieć. Na szczęście on wciąż był w
pracy i nie mógł rozmawiać. Obiecał skontaktować się wieczorem.
Dotrzymał słowa. Rozmawiali jakby nigdy nic
się nie wydarzyło. Ani tamto spotkanie przy stoliku i jego propozycja, ani jej
słowa i przerwanie spotkania, ani to długie milczenie. Ale też nie było w jego
głosie tej nutki czułości, którą jednak (jednak!) słyszała na początku
znajomości. Był taki… koleżeński. Wyjaśniło się to pod koniec rozmowy. Okazało
się, że Gosia mieszkała już u niego. Teraz była w kinie, więc mógł swobodnie
rozmawiać. Przeprosił w końcu za milczenie, ale nie chciał dzwonić przy Gosi,
by ta nie powtórzyła matce. Marianna bowiem, gdy dowiedziała się o przebiegu
spotkania („Tak, opowiedziałem jej, że nie byłaś zadowolona, że macie się
poznać, a czemu nie?”), uznała, że Gąska jest niepoważna i nieodpowiedzialna. Zostawiła
więc córkę w Warszawie pod warunkiem, że Daniel nie będzie spotykał się z
Gąską. Teoretycznie tylko podczas bytności Gosi u ojca…
Po tej rozmowie Gąska nie miała już złudzeń.
W nocy napisała maila do Daniela, w którym wreszcie wypunktowała całe swoje
rozczarowanie jego zachowaniem i sytuacją, do jakiej doszło. Zapisała kopię w
roboczych i poszła spać. Uznała bowiem, że nie każdemu należy się wgląd w jej
myśli i uczucia, zresztą obawiała się, że przeczyta to Marianna. Wolała więc w
dzień przeczytać tekst jeszcze raz i nieco go „urzeczowić” w miejsce
emocjonalnych wtrętów.
* * *
Maciek w końcu wrócił z urlopu. Trochę
przedłużył wyjazd, ale ponieważ pracował w wolnym zawodzie, mógł sobie na to
pozwolić. Od pamiętnej rozmowy telefonicznej minęło już trochę czasu, a Gąska
wciąż nie wysłała swojego maila. Daniel próbował raz czy dwa skontaktować się z
nią, przysłał też kilka sms-ów z pytaniem o to, czemu milczy, ale nie
odpowiadała. Tylko mail się wydłużał. ;)
Siedząc z Maćkiem przy piwie, które piła
naprawdę w wyjątkowych okolicznościach, wreszcie wyrzuciła z siebie wszystko. I
żal do Daniela, i wkurzenie na niego, i rozgoryczenie, że tak jej się nie
układa z facetami. Dobrze jej to zrobiło. Maciek specjalnie nie komentował
wydarzeń, bo wiedział, że ona po prostu potrzebuje się wygadać. Kiedy jednak
zorientował się, że skończyły się fakty, a zaczyna mantra: „I co ja mam
zrobić?”, przerwał jej, mówiąc:
– Słuchaj, daj sobie spokój z tym facetem.
Przecież widzisz, że nic z tego nie wyjdzie.
– Maciek, ale mi z żadnym facetem nie
wychodzi! Czy ja zawsze muszę trafiać na takich idiotów?
– No widać masz pecha… A słuchaj… myślałaś
kiedyś, by znaleźć sobie dziewczynę?
– Dziewczynę?
– No tak. Ja bym chętnie znalazł…
Maciek na moment się rozmarzył, co sprawiło,
że Gąska wreszcie się zaśmiała.
– Dzięki, poprawiłeś mi nastrój. A co do
dziewczyny dla mnie… wiem, że mówiłeś pół żartem, pół serio, ale obawiam się,
że wychodziłoby mi to jeszcze gorzej. Przecież ja nawet żadnej przyjaciółki nie
mam!
– Ale masz mnie.
– Ale ty nie jesteś dziewczyną. Czy o czymś
nie wiem? – uśmiechnęła się, ocierając wzbierające w kącikach oczu łzy.
– Nie jestem – zaśmiał się i on. – Ale nie
przejmuj się, a już na pewno nie tym palantem. Co ci się stało? – zaniepokoił się
nagle, widząc, że szklanka wysuwa się jej z ręki. Złapał ją w ostatniej chwili,
zanim zdążyła się stłuc.
– Daniel idzie. Chyba z Gosią. Zaraz mnie zobaczy…
Maciek nic nie powiedział. Obejrzał się dyskretnie, by wiedzieć, o kogo chodzi, po czym szybko
przysunął krzesło bliżej niej. Objął Gąskę i przytulił tak, że ktoś patrzący z
boku mógł pomyśleć, że się całują.
I
tak pewnie pomyślał Daniel, ale tego Gąska już nie zobaczyła…
* * *
Fajnie było się do kogoś przytulić. Nawet
„tylko” do kumpla. A może nawet lepiej, że do kumpla? Wierzyła w jego
serdeczność i bezinteresowność, w końcu znali się już ładnych parę lat. Taka
relacja przywraca wiarę w drugiego człowieka. A tej nie miała już zbyt wiele.
Kiedy Daniel z prawdopodobną Gosią poszedł (o czym powiedział
Maciek, obserwujący kątem oka ulicę), usiedli z powrotem naprzeciw siebie.
Zamówili po jeszcze jednym piwie. Gąsce było już dzisiaj wszystko jedno, mogła
nawet się upić. Maciek wrócił do przerwanej rozmowy.
– Zaraz… powiedziałaś, że nie masz żadnej
przyjaciółki? Jak to możliwe?
– No właśnie sama nie wiem do końca. Ale tak
to wygląda… Jedna po prostu rozpłynęła się we mgle, wcześniej wyraźnie dając do
zrozumienia, że nie jestem nikim ważnym w jej życiu. Kolejna zawiodła bardzo
moje zaufanie, ale wybaczyłabym i zapomniała – tyle że jej na tym nie zależało.
Nie miała czasu, no. A ja mimo to dalej wierzyłam ludziom. Jeszcze raz się
nacięłam w podobny sposób jak z Alą, tyle że relacja trwała krócej – to i mniej
bolało. Teraz, owszem, mam koleżanki, bardziej może: znajome…
– Czekaj, czekaj – przerwał Maciek. – Czyli
chcesz mi powiedzieć, że twoje przyjaźnie wyglądały tak jak twoje związki z
facetami?
– W sumie chyba tak. Po prostu w pewnym
momencie buntowałam się, nie dawałam się wykorzystywać, więc przestawałam być
potrzebna.
Gąska zamyśliła się na chwilę, ale drugie
piwo nie pozwoliło jej za długo trwać w tym stanie. Maciek, którego niezmiennie
bawiła jej nieodporność na ten trunek, przyglądał się jej z uśmiechem. Po
chwili sięgnął po telefon i zamówił taksówkę. Wiedział, że dla niej wieczór się skończył, a sama nie da rady wrócić
do domu.
Kolejny tydzień mijał spokojniej. Gąska w
końcu uznała, że z całej sytuacji wyszła z tarczą. Nie dała się wplątać w
relację z kimś, kto chyba sam nie wiedział, czego chce. Nie zdążyła się jeszcze
zbyt mocno zaangażować, więc tylko trochę bolała urażona duma. Na takie
drobiazgi Gąska jednak nie zwykła zwracać uwagi. Szkoda, że nie wyszło… ale przecież
„cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz”. Tego samego. Postanowiła też nie wysyłać maila. Po co? Niczego to już nie zmieni.
„Wreszcie” – uśmiechnęła się do siebie w
lustrze. „Wreszcie to zrozumiałam. Jacek będzie ze dumny”. Podśpiewując
cichutko starą piosenkę Kasi Sobczyk, jeszcze raz zerknęła w lustro, po czym wzięła
torebkę i poszła na spotkanie do swojego psychoteraputy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz