Środa Popielcowa. Rozpoczyna się Wielki Post. Taki duchowy,
kiedy przyzwoity chrześcijanin sprząta duchowe brudy, by przygotować się na
najważniejsze w roku liturgicznym święto. Ale też taki (nie wiem, czy to dobre
słowo) fizyczny, rozumiany jako powstrzymywanie się od pokarmów mięsnych.
Dzisiaj i w Wielki Piątek dodatkowo obowiązuje post ścisły, czyli jemy raz, a
do syta.
Konkrety:
Zaglądamy najpierw TU. Następnie sprawdzamy, co z tego mamy w domu. ;) Ja miałam:
– ziemniaki
– cebulę (1)
– pomidory
– 1 puszkę tuńczyka w oleju
– plastry sera żółtego (4)
– jogurt naturalny
– sos sałatkowy w papierku.
Wzięłam brytfankę żaroodporną. Obrałam kilka ziemniaków (5?), tak żeby część pokryła dno, a druga część przykryła całość z góry. (Robiłam dwie warstwy, bo jestem jedna, po co mi więc taka masa?).
Część ziemniaków pokroiłam w plastry i wyłożyłam nimi dno brytfanki, uprzednio pomazanej olejem. Następnie wyłożyłam tuńczyka. Jedna puszka to trochę mało, ale tyle miałam... Potem dałam część cebulki, skrojonej w plasterki. Przykryłam to drugą częścią ziemniaków, też w plastrach. Na to wyłożyłam resztę cebuli i pomidora w plasterkach.
Mały jogurt naturalny zmieszałam z sosem sałatkowym z torebki. Nie wiem, jaki. Po prostu był. Pomyślałam, że można by dodać jeszcze kminku, ale nie wiedziałam, gdzie akurat jest. Pomazałam tym sosem po wierzchu. Całość przykryłam plastrami żółtego sera.
Wstawiłam do nagrzanego na ~ 170 stopni piekarnika. Na około godzinę, jako że ziemniaki i cebula są surowe.
I wszystko. Pozostaje życzyć smacznego. Chociaż to post. :)
A na strawę duchową zapraszam ciut później.
PS Radzę jednak trochę bardziej podgrzać piekarnik. ALBO podgotować ziemniaki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz