Odkąd wzięłam Fruzię – a minął już
miesiąc – bardzo trudno skupić mi się na innym niż kot temacie. Wiem, że
wygląda to dosyć niezdrowo, ale to niestety siła wyższa. J
Fruzia jest tak absorbującą koteczką, że wybija się na plan pierwszy,
niezależnie od mojej chęci. ;)
Pamiętam, że jak Kocio przybył do domu, również
byłam nim bardzo zaabsorbowana. Wynikało to jednak – jak widzę to teraz – z oszołomienia
nowością. Wtedy wreszcie spełniło się jedno z moich życiowych marzeń, czyli kot
w domu. Ten początkowy okres zatarł mi się jednak w pamięci. Zostały nieliczne
zdjęcia i wspomnienia. Najwyraźniejszym jest – uczucie zawodu, że kot jest
niedotykalski. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie kocie zachowanie. No nie
mówię, że chciałam się miziać dwadzieścia cztery na dobę, ale nie spodziewałam
się, że Kocio – początkowo mruczek i przytulak nocny – zacznie się tak
dystansować. Czasem myślałam, że to efekt mojego błędu, innym razem po prostu
się z tym godziłam. Wydawało mi się wtedy, że jest mi trudno. ;)
Fruzia wywróciła do góry nogami te
przekonania. Okazuje się, że biorąc Kocia, trafiłam na super ułożonego i
wychowanego kotka. Po prostu jest to „sir” Kocio, który zawsze wie, jak się
zachować. Wygląda też na to, że szanuje wpajane mu przeze mnie zasady –
oczywiście wskakuje na szafki i stoły, choć niektóre miejsca są mu zabraniane,
ale napomniany – często schodzi. Naprawdę. J Nigdy nie było między nami takiej wymiany zdań:
Dżentelmenem jest Kocio w prawie każdej
sytuacji. Nawet w momentach bardzo osobistych, typu czynności kuwetowe. Naturalnie,
przychodził do mnie i paczył, ale w pewnym momencie chyba uznał, że sobie radzę
i zaprzestał kontroli. J
Co jednak ciekawe, sam też wymusił osobność w tych szczególnych chwilach. Nie żałowałam
mu tego. J
Skoro już o kuwecie mowa… Na szczególne
podkreślenie zasługuje Kociowa zgodność na wszelkie eksperymenty. Niedoświadczona
kociara, jaką byłam niespełna rok temu, fundowała mu nieoczekiwane zmiany. A to
zakrytą kuwetę, z którą dość szybko się pogodził (wystarczyło wyjąć drzwiczki),
a to innowacje żwirkowe… Brał na klatę wszystko, co proponowałam, aczkolwiek
przy silikonie zdecydował, że nie. Dał jednak to do zrozumienia szybko i
wyraźnie. Można? Można. J
Największą próbę charakteru przechodzi
jednak Kocio teraz. Fruzia zresztą oboje nas ćwiczy, ale Kocio chyba radzi sobie
lepiej. Początkowo ustępował małej w wielu sprawach, co ona perfidnie
wykorzystywała. Przykładowo – wyżerając mu mokre jedzenie (Kocio je
niespiesznie, delektując się każdym kęsem. Czasem mam wrażenie, że brakuje mu tej
serwetki pod szyją i sztućców… J
). Odsuwał się wtedy i tylko tak na mnie paczył… Teraz jakoś temat się
unormował.
A ja dopiero teraz widzę, że Kocio jest idealny,
choć powściągliwy w okazywaniu uczuć. J Fruzia mi pokazała, jak wiele kłopotów można mieć z
kotem. J
Jej bezsprzeczną zaletą jest niesamowita
przylepność. Pod tym względem śmiało może zaspokoić wszelkie oczekiwania. Sama potrafi
władować się na człowieka, mruczy prawie przy każdym dotknięciu, ugniata,
wylizuje nosy i palce. Słodziak. I dlatego pewnie tak wiele jej się wybacza. J
Bo poza tym osobistym urokiem ma do
zaoferowania ogromną niefrasobliwość. Nie przejmuje się kwestiami typu „czy można?” –
tylko zajmuje Kociowe miejscówki, pcha się do jego miski i „zaklepała” sobie do
spania mój biurkowy fotel. Zabawki, drapaki – wszystko jest Fruzi! Nie, nie
tak, że nie użyczy. Ale po prostu jest szybsza. Kocio, z prawdziwie angielską
flegmą (są podejrzenia, że mu się w rodzinie jakiś brytyjczyk plącze – albo mamusia
się zapaczyła, albo sama była brytyjką, tyle że poszła na ląfry :P), zanim
podbiegnie do „ofiary”, musi się skupić, zastanowić, czy warto, przyjąć pozycję
– i wtedy ewentualnie próbuje zdobyć. Niestety, Fruzia w tym czasie zdążyła
skoczyć trzy razy. Co z tego, że niecelnie? Ale Kocio został rozproszony i cała
procedura rusza ponownie… ;) (Przestaje dotyczyć rzucanych smakołyków :P).
Poza tym Fruzia jest gadułą. Miauczy
(pierwsze sugerowane imię było „Piszczałka”), mruczy, syczy, warczy, szczeka –
full pakiet. Kocio musi być pod dużym ciśnieniem, żeby dźwięk z siebie wydobyć.
J
Tematu kuwety już nie będę obszernie
omawiać. Krótko streszczę: ile ja się nasprzątałam, zanim się okazało, że po
prostu kuweta musi być odkryta, a żwirek – bentonitowy. Nie mogła powiedzieć od
razu, tak jak Kocio przy silikonie? Co gorsza, temat nawraca. Ostatnio znów
była „wpadka” – cudzysłów dlatego, że tak naprawdę to było działanie zamierzone
(widziałam, jak wyszła z kuwety, by nasikać obok). I teraz zgaduj, człowieku,
co było nie tak.
Tłumaczę jednak sobie (a mam wsparcie w
tej tezie), że Fruzia po prostu jest jeszcze mała. Co z tego, że Kocio był w
podobnych „miesiącach”, kiedy go wzięłam? Kocio był prawdopodobnie od małego „mieszkaniowy”,
a na pewno kuwetował. Tymczasem Fruzia została wzięta z podwórka, gdzie nawet
górki piaseczku dla kotów nie było. Poza tym trafiła do mnie tydzień po rozłące
z mamą i rodzeństwem (tamta dwójka poszła w dwupaku do ludzi). I nagle z
podwórka, bez bliskich (nawet swoich człowieków), trafiła do mieszkania, w obce
miejsce, z nową pańcią i wielkim kocurem. Sporo dla takiego malucha. Przez ten
miesiąc widzę, że sporo zmian na lepsze zaszło. Pewnie z kuwetą też tak będzie
i nauczy się jej tak, że stanie się to oczywiste i naturalne – jak dla Kocia. J A
cała ta żywiołowość i roztrzepanie – albo miną, albo po prostu taki jej urok. Nie
przeszkadza mi to, oby tylko ta przylepność jej nie przeszła. J
Tak naprawdę oba te koty są kochane. Różnią
się od siebie charakterem, temperamentem – ale to przecież piękne. Inaczej byłoby
nudno. Przylepność Fruzi zaspokaja moje pragnienie kontaktu z kotem, dzięki
czemu nie molestuję już tak Kocia. ;) On z kolei zaczął troszkę więcej do mnie
przychodzić. Na krótko, ale miźnie się wieczorem, pomruczy, ugniecie… i
pójdzie. Może patrzy na Fruzię i widzi, że to jednak nic strasznego? ;) Może
walczy o swój zasób? :P Ciekawe też, że kiedy Fruzia przyjdzie wieczorem
na mizianki, gdy już gaszę światło, jak spod ziemi wyrasta Kocio – i niby jej nie
wygania, ale jednak sprawia, że ona sobie idzie. Jej z kolei nie przeszkadza,
gdy Kocio kładzie się obok mnie. Paczy na to obojętnie i z daleka. J
Następny wpis będzie o człowiekach,
obiecuję. J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz