sobota, 1 listopada 2014

Pamięć

Kolega miał parę dni temu urodziny. Oczywiście pospieszyłam (forma pośpieszyłam też jest poprawna) z życzeniami. Zadzwoniłam i chwilę pogadaliśmy, między innymi właśnie o tym, co sądzimy o obchodzeniu różnych świąt własnych. Ja osobiście bardzo lubię celebrować wszelkiego rodzaju okazje, swoje i nie swoje (nawet jeśli czasami niektórzy uważają je za naciągane. No to co?). Nie sprawia mi szczególnej trudności pamiętanie o datach – w końcu od czego kalendarze i przypomnienia? ;)
Ten sam kolega (od urodzin) kiedyś pisał, że nie lubi wymuszonego okazywania uczuć – tylko dlatego, że okoliczności tego wymagają. Oczywiście, że ma rację, twierdząc, że nie powinno się z tym czekać do konkretnego dnia i traktować tego zadaniowo. Ale z drugiej strony, jak bez powodu dostajemy od drugiej połówki prezent, to zamiast się cieszyć, patrzymy podejrzliwie i zastanawiamy się, co takiego próbuje nam zrekompensować. Nie jest tak? J A wśród znajomych? Jeśli bez powodu, znienacka, powiem koleżance, że dzisiaj spełniam jej życzenia, płacę za rachunek lub wręczam spontaniczny prezent, ot tak, to zamiast radości robię jej kłopot. Bo pewnie czegoś chcę, bo może oczekuję rewanżu, bo widać próbuję zacieśnić relację, bo nie wiadomo co… A im relacja dalsza, tym dla wszystkich kłopotliwsza.
Toteż uważam, że należy korzystać z okazji, jak tylko się da. Prawdę mówiąc, urodziny uważam za święto bardzo osobiste i nie zawsze oczekuję życzeń ani sama nie mam pewności, czy komuś je składać. Jeszcze dawniej, w prehistorycznych czasach, gdy nie było serwisów społecznościowych, ba – internetu nie było (mam na myśli powszechny dostęp) – takie daty faktycznie znali (albo i nie, ale mówię o założeniu) najbliżsi. Teraz wystarczy sobie ustawić odpowiednią opcję, a będzie o tym wiedzieć każdy.

Ale nieważne, jaka okazja, ważne, że jest. Wtedy jest dobry moment, by zadzwonić z miłym słowem, kupić miły drobiazg…  A już tak naprawdę w tym wszystkim najważniejsze jest to, by o tym kimś nie tylko pamiętać, ale mu to okazać. I właśnie dlatego o tym dzisiaj piszę. Bo dzisiaj i jutro wspominamy i odwiedzamy na cmentarzach tych, którzy odeszli od nas na zawsze. Możemy im zapalić znicze, położyć kwiaty na grobie, pomodlić się za nich, westchnąć… ale już nie pójdziemy z nimi na zakupy, piwo czy do kina. Nie przeprosimy za zaniedbania, nie przytulimy, nie wywołamy uśmiechu na twarzy i łez szczęścia w oczach. To są truizmy, ale warto je sobie czasem przypomnieć. I coś zmienić. Również po to są święta: by przystanąć na moment i zastanowić się nad tym, co akurat dla nas ważne. A może nie tylko dla nas?




...A jeśli ktoś nie zapalił dzisiaj światełka na cmentarzu, może symbolicznie uczynić to TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz