środa, 26 listopada 2014

Plan Zosi

Zosia postanowiła, że od jutra zacznie częściej wychodzić z domu. Nawet jeśli tylko na spacery. Nawet jeśli sama. Poza tym nie żyje na pustyni, a przeciwnie – w dużym mieście, więc powinna móc znaleźć jakieś fajne oferty spędzenia wolnego czasu. I nawet za darmo. W końcu nawet na jej osiedlu powinny być jakieś klubiki. Czemu tam nie pójść? Nie musi od razu zapisywać się na zajęcia taneczne czy wyplatania koszyków, przecież czasem są organizowane wieczorki muzyczne czy spotkania z poezją. Trzeba tylko chcieć, zorientować się – i wreszcie pójść.
Cichuteńki głosik w jej głowie próbował zasugerować jeszcze, że warto wybrać odpowiednie zajęcia. Takie z właściwym targetem. A więc niekoniecznie przedstawienie dla rodzin z dziećmi. ;) No i może nie iść tam tak z ulicy, w stroju roboczo-spacerowym, tylko się troszkę chociaż wyszykować. Dla samej siebie, tłumaczyła sobie, w końcu tak często nie wychodzę do ludzi, więc wreszcie, jak mam okazję, trzeba skorzystać – ale i tak wiadomo było, że nie tylko dla siebie. I co w tym złego, Zosiu, pytał znowu głosik. Sama też chętniej podchodzisz do czystych, zadbanych, uśmiechniętych ludzi niż stłamszonych ponuraków. A wiadomo, że takie spotkania w klubikach to nie terapia grupowa, gdzie tłumek osób będzie cierpliwie odkrywał twoje prawdzie, piękniejsze oczywiście, „ja”. Jeśli chce się przyciągnąć pozytywną uwagę, trzeba się o to postarać.

Wracając do domu z niedzielnego, popołudniowego spaceru, podczas którego snuła te przemyślenia (ubrana oczywiście w wyżej wspomnianym roboczo-spacerowym stylu), postanowiła nie zwlekać i zacząć zmiany natychmiast. Skręciła do klubiku, o którym wiedziała, gdzie jest, ale zawsze odkładała pójście tam na kiedy indziej, tłumacząc samej sobie, że nie wie dokładnie, gdzie to jest. Ale znała dokładny adres, więc nie było wymówki. Naturalnie nie zamierzała dzisiaj wchodzić (wszak pierwsze wrażenie należało przygotować), ale chociaż zobaczyć program oferowanych zajęć i spotkań. O, proszę! Następnego dnia wieczorem miało być spotkanie z wojskową piosenką! Godzina 19, bardzo dobra, akurat wróci z pracy. Może po drodze jeszcze zdąży zanieść buty do szewca. A ubierze się elegancko, ale nie wyzywająco. Miała taką ulubioną sukienkę. Pod spód niestety bielizna korygująca, ale cóż. (Zresztą to przejściowe). Z pewnością będą osoby w jej wieku i starsze, bo kto przychodzi na takie spotkania, i to jeszcze w poniedziałek? Na pewno z kimś się porozmawia, a ponieważ klubik jest na osiedlu, to może wrócą razem...? Oj, nie, nie o to chodzi, po prostu, żeby mieć znajomych.

Zadowolona ze swoich planów Zosia resztę niedzieli spędziła na snuciu planów. Trochę przeszkadzał jej w tym nasilający się ból głowy, który niestety w poniedziałek rano nie przeszedł. Może się i nie zwiększył, ale i tak był uciążliwy. Dobrze, że nie szła do pracy skoro świt, było trochę czasu, by się ogarnąć i jakoś zmobilizować. Tyle że życie tego nie ułatwiało. Cały dzień za biurkiem i przy komputerze tylko potęgował dolegliwości. Na dodatek musiała zostać dłużej. Kiedy wreszcie wsiadała do autobusu, który miał ją zawieźć do domu, tylko przez moment pomyślała: „A może jednak pójść...? Zdążę...”. Ale już wiedziała, że nie pójdzie. Znowu nic się nie zmieni. Znowu będzie sobie obiecywać, że następnym razem już się zmobilizuje, że będzie inaczej... A wtedy rozboli ją dla odmiany brzuch, zadzwoni siostra z prośbą o pilną pomoc czy wreszcie kot dostanie czkawki. No cóż, pomyślała Zosia, zawsze zostają spacery. Może czas zacząć ubierać się na nie inaczej...? ;)



Zmiany w życiu bywają trudne, ale często konieczne. Ważne jest jednak, dlaczego chcemy coś zmienić. Czy ktoś nas do tego zmusza, czy sami mamy dość? Łatwo się tego dowiedzieć, obserwując sposób, w jaki wprowadzamy je w życie. W przypadku Zosi widać, że chce się przełamać i wyjść do ludzi. Masa pretekstów, które ją od tego odwodzą, pokazuje, że Zosia ma z tym problem. Owszem, przyjemność z udziału w wieczorku muzycznym boląca głowa może skutecznie stłumić. Ale niebezpieczne są wnioski, jakie Zosia wysnuwa z faktu, że nie zrealizowała swojego planu. Zresztą, ból głowy sprawił, że zrezygnowała z pójścia do klubiku. Ale książkę czytać wieczorem to już mogła. Priorytety są aż nadto jasne. Drobna dolegliwość w wieku, kiedy nie musi rano nic boleć, by człowiek wiedział, że żyje, to najczęściej świetna wymówka, by czegoś nie robić. Warto czasem sobie to uświadomić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz