Zosia postanowiła, że od jutra zacznie
częściej wychodzić z domu. Nawet jeśli tylko na spacery. Nawet jeśli sama. Poza
tym nie żyje na pustyni, a przeciwnie – w dużym mieście, więc powinna móc
znaleźć jakieś fajne oferty spędzenia wolnego czasu. I nawet za darmo. W końcu
nawet na jej osiedlu powinny być jakieś klubiki. Czemu tam nie pójść? Nie musi
od razu zapisywać się na zajęcia taneczne czy wyplatania koszyków, przecież
czasem są organizowane wieczorki muzyczne czy spotkania z poezją. Trzeba tylko
chcieć, zorientować się – i wreszcie pójść.
Cichuteńki głosik w jej głowie próbował
zasugerować jeszcze, że warto wybrać odpowiednie zajęcia.
Takie z właściwym targetem. A więc niekoniecznie przedstawienie dla rodzin z
dziećmi. ;) No i może nie iść tam tak z ulicy, w stroju roboczo-spacerowym,
tylko się troszkę chociaż wyszykować. Dla samej siebie, tłumaczyła sobie, w
końcu tak często nie wychodzę do ludzi, więc wreszcie, jak mam okazję, trzeba
skorzystać – ale i tak wiadomo było, że nie tylko dla siebie. I co w tym złego,
Zosiu, pytał znowu głosik. Sama też chętniej podchodzisz do czystych,
zadbanych, uśmiechniętych ludzi niż stłamszonych ponuraków. A wiadomo, że takie
spotkania w klubikach to nie terapia grupowa, gdzie tłumek osób będzie
cierpliwie odkrywał twoje prawdzie, piękniejsze oczywiście, „ja”. Jeśli chce się
przyciągnąć pozytywną uwagę, trzeba się o to postarać.
Wracając do domu z niedzielnego,
popołudniowego spaceru, podczas którego snuła te przemyślenia (ubrana
oczywiście w wyżej wspomnianym roboczo-spacerowym stylu), postanowiła nie
zwlekać i zacząć zmiany natychmiast. Skręciła do klubiku, o którym wiedziała,
gdzie jest, ale zawsze odkładała pójście tam na kiedy indziej, tłumacząc samej
sobie, że nie wie dokładnie, gdzie to jest. Ale znała dokładny adres, więc nie
było wymówki. Naturalnie nie zamierzała dzisiaj wchodzić (wszak pierwsze
wrażenie należało przygotować), ale chociaż zobaczyć program oferowanych zajęć
i spotkań. O, proszę! Następnego dnia wieczorem miało być spotkanie z wojskową
piosenką! Godzina 19, bardzo dobra, akurat wróci z pracy. Może po drodze
jeszcze zdąży zanieść buty do szewca. A ubierze się elegancko, ale nie
wyzywająco. Miała taką ulubioną sukienkę. Pod spód niestety bielizna
korygująca, ale cóż. (Zresztą to przejściowe). Z pewnością będą osoby w jej
wieku i starsze, bo kto przychodzi na takie spotkania, i to jeszcze w
poniedziałek? Na pewno z kimś się porozmawia, a ponieważ klubik jest na
osiedlu, to może wrócą razem...? Oj, nie, nie o to chodzi, po prostu, żeby mieć
znajomych.
Zadowolona ze swoich planów Zosia resztę
niedzieli spędziła na snuciu planów. Trochę przeszkadzał jej w tym nasilający
się ból głowy, który niestety w poniedziałek rano nie przeszedł. Może się i nie
zwiększył, ale i tak był uciążliwy. Dobrze, że nie szła do pracy skoro świt,
było trochę czasu, by się ogarnąć i jakoś zmobilizować. Tyle że życie tego nie
ułatwiało. Cały dzień za biurkiem i przy komputerze tylko potęgował
dolegliwości. Na dodatek musiała zostać dłużej. Kiedy wreszcie wsiadała do
autobusu, który miał ją zawieźć do domu, tylko przez moment pomyślała: „A może
jednak pójść...? Zdążę...”. Ale już wiedziała, że nie pójdzie. Znowu nic się
nie zmieni. Znowu będzie sobie obiecywać, że następnym razem już się
zmobilizuje, że będzie inaczej... A wtedy rozboli ją dla odmiany brzuch,
zadzwoni siostra z prośbą o pilną pomoc czy wreszcie kot dostanie czkawki. No
cóż, pomyślała Zosia, zawsze zostają spacery. Może czas zacząć ubierać się na
nie inaczej...? ;)
Zmiany w życiu bywają trudne, ale często
konieczne. Ważne jest jednak, dlaczego chcemy coś zmienić. Czy ktoś nas do tego
zmusza, czy sami mamy dość? Łatwo się tego dowiedzieć, obserwując sposób, w
jaki wprowadzamy je w życie. W przypadku Zosi widać, że chce się przełamać i
wyjść do ludzi. Masa pretekstów, które ją od tego odwodzą, pokazuje, że Zosia
ma z tym problem. Owszem, przyjemność z udziału w wieczorku muzycznym boląca
głowa może skutecznie stłumić. Ale niebezpieczne są wnioski, jakie Zosia wysnuwa
z faktu, że nie zrealizowała swojego planu. Zresztą, ból głowy sprawił, że
zrezygnowała z pójścia do klubiku. Ale książkę czytać wieczorem to już mogła.
Priorytety są aż nadto jasne. Drobna dolegliwość w wieku, kiedy nie musi rano
nic boleć, by człowiek wiedział, że żyje, to najczęściej świetna wymówka, by
czegoś nie robić. Warto czasem sobie to uświadomić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz