środa, 29 października 2014

Miłość do...

Prawie połowę życia temu zakochałam się w pewnym chłopaku. Był starszy ode mnie o całe pięć lat i wcale nie zwracał na mnie uwagi. Mieliśmy wspólnych znajomych, z jego młodszym bratem chodziłam do jednej klasy, więc widzieliśmy się przy wielu okazjach, które starałam się wykorzystać, by zainteresować go sobą. Byłam jednak zielona w te klocki – nawet jeszcze nie Gąska, ale pisklaczek. W pewnym momencie musiałam więc zrezygnować. Wszystko skończyło się ładnie, a właściwie rozmyło wraz z upływem czasu. Towarzystwo wymarzonego (i on też) pokończyło studia, zaczęło dobierać sobie drugie połówki, żenić się i wychodzić za mąż – a ja zdawałam maturę i szłam na studia. I wciąż byłam emocjonalnym pisklątkiem. Po jakimś czasie przestałam widywać na osiedlu większość osób z jego dawnej paczki
Nie pamiętałabym może o tej historii, bo i nie ma czego wspominać. Ale została ona we mnie z powodu książek. W jakimś tam momencie naszej znajomości Darek pożyczał mi książki do czytania. Skwapliwie z tego korzystałam, bo to dawało mi gwarancję następnego spotkania. Darek zaczytywał się fantastyką, której wcześniej nie znałam. Miał naprawdę sporo książek tego gatunku i niezłą kolekcję Nowej Fantastyki”. Początkowo wybierał dla mnie baśnie o jednorożcach i księżniczkach na zamku, dostałam też trochę Tolkiena – i właśnie Carda. I Card ze mną został.
Na początku przeczytałam Grę Endera (wspominałam już o tym). Było to dla mnie odkrycie nowego świata, w którym do dzisiaj przebywam, gdy tylko mogę. Kolejne tomy – Mówca Umarłych, Ksenocyd, Dzieci Umysłu – tylko to uczucie umacniało. Gra Endera wyróżnia się jednak na tle pozostałych części faktem, że główny bohater jest małym dzieckiem i dzieci go otaczają, gdy w pozostałych częściach mamy do czynienia już ze światem dorosłych. Wszystkie części spaja jednak postać Endera i bliskich mu osób. Akcja rozpoczyna się na Ziemi, ale szybko przenosi się na odległe planety Galaktyki.
Mały, sześcioletni Ender, został wybrany na głównego przywódcę w kolejnym etapie wojen z Robalami (w kolejnych tomach zwanych już Formidami). Wojna rozgrywa się za pomocą komputerów, a chłopiec nie wie, że gra, którą toczy na terminalu, jest decydującą walką ludzkości. W kolejnych częściach Ender wędruje przez Galaktykę, przelotnie zatrzymując się na różnych planetach, by wreszcie osiąść na Lusitanii i tam przeżyć resztę życia u boku Novinhy i jej dzieci.
Jeśli jednak ktoś chciałby zostać na Ziemi, może sięgnąć po cykl Sagi Cienia, czyli: Cień Endera, Cień Hegemona, Teatr cieni, Cień olbrzyma. Pierwsza część zawiera w sobie treści Gry Endera, ale z innego punktu widzenia. Bohaterem tej sagi jest mały chłopiec, Groszek, ulicznik z Rotterdamu, którego niezwykła inteligencja zwraca na niego uwagę wielu ludzi – niestety, nie zawsze to są przyjaciele. Autor dokonał karkołomnej, moim zdaniem, sztuki, opisując losy Groszka w Szkole Bojowej tak, by były one spójne z wydarzeniami Gry Endera. Moim zdaniem udało się to całkiem nieźle, ale chyba znać trochę wysiłku. (Przepraszam za to zestawienie, ale kojarzy mi się to z Sagą o Ludziach Lodu. J Pokolenie czekało na Wybrańca, który miał uwolnić ród od przekleństwa, tymczasem pojawił się syn Lucyfera, Marco, przerastający magicznymi umiejętnościami przeznaczonego do walki ze złem Nataniela. Autorka musiała w końcu uciec się do jedynego możliwego uzasadnienia, by wytłumaczyć, dlaczego jednak Nataniel podjął ostateczną walkę. Jego największą siłą była bowiem miłość, a z tym nie mówgł się mierzyć nawet Marco. J ). Podobnie Card szukał wytłumaczenia, dlaczego to nie genialny Groszek poprowadził walkę. Mimo niezwykłej inteligencji nie potrafił bowiem – w przeciwieństwie do Endera – zbudować zespołu, teamu, który bez oporów wykonywałby jego polecenia. Naciągane jest to moim zdaniem dlatego, że już w kolejnych częściach cyklu Groszek nie ma z tym problemu. Może nie jest spontanicznie uwielbiany, ale jednak ma bliskich, przyjaciół, a Petra zakochuje się w nim na śmierć i życie. Niemniej rozumiem, że pisząc Grę Endera, Card nie przewidział, że seria kiedyś tak się rozrośnie.
Dodatkowo w Sadze Cienia ponownie spotykamy rodziców Endera – państwa Wiggin, oraz starszego brata Endera – Petera (siostra, Valentine, podróżuje z Enderem po Galaktyce). Zapowiadany jest tom Shadows Alive, mający łączyć serię o Enderze z Sagą Cienia. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa.
Seria o Enderze poszła więc dwukierunkowo. Powstały też części łączące się z pierwszym omawianym cyklem. Są to: zbiór opowiadań Pierwsze spotkania w świecie Endera (moje ulubione to Doradca podatkowy – również dlatego, że po raz pierwszy spotykamy tam Jane), Ender na wygnaniu (akcja toczy się chronologicznie pomiędzy Cieniem Hegemona a Cieniem olbrzyma, a jednocześnie – między dwoma ostatnimi rozdziałami Gry Endera). Powstaje też prequel do całej serii, pisany razem z Aaronem Johnstonem: ukazały się dotychczas dwie z planowanych trzech części: W przededniu i Pożoga. Przeczytałam pierwszą część, druga na razie leży i czeka na swoją kolej. Nie jestem jednak rozczarowana, choć oczywiście pojawili się całkiem nowi bohaterowie. Ale tak szczerze: gdyby to nie był Card, to trochę by mnie złościło takie eksploatowanie tematu. A samego Carda prosiłabym, żeby skończył cykl o Alvinie (będzie o nim w kolejnym wpisie), a nie zarabiał na moim uczuciu. ;)

Gra Endera trafiła do moich rąk przez całkowity, ale szczęśliwy przypadek. Wtedy oczywiście bardziej koncentrowałam się na tym, który mi tę książkę pożyczył, i martwiłam się, że nie zwraca na mnie uwagi. Dzisiaj jednak przypomina mi się ta banalna prawda, że z każdej sytuacji możemy wydobyć coś dobrego. Nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie, gdyby Darek odwzajemnił moje zainteresowanie. Za to Card zmienił je na ciekawsze. Dzięki temu trafiłam do fantastycznego świata. I za to chciałabym mu w tym miejscu serdecznie podziękować. Może kiedyś, przypadkiem, przeczyta… J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz