Niedawno minęła pierwsza rocznica przybycia
Kocia do mojego domu i życia. Tak naprawdę to jedno z ważniejszych, i jednocześnie
pozytywnych, wydarzeń ostatnich kilku lat. Uznałam więc, że datę trzeba zapamiętać
i odpowiednio ją czcić. Postanowiłam zatem, że tego dnia – obok Jana, Teresy, Augustyny,
Cypriana,
Częstobrony,
Dominika, Gerarda,
Gerardy,
Eustachego,
Ewaldy, Ewalda, Ermegardy,
Irmegardy,
Kandyda, Maksymiana, Romany,
Sierosława,
Sulibora – imieniny będzie obchodzić
również Kocio. (Biorąc pod uwagę ten
w większości oryginalny zestaw imion, Kocio świetnie się komponuje. Jeśli ktoś
powątpiewa w ten zestaw, niech zajrzy TU).
Bo dlaczego nie? Dotychczas obchodziliśmy wspólnie Nowy Rok i jego urodziny –
moim zdaniem świetnie się sprawdziło. Przewidziałam jako danie główne łososia,
delikatnie uparowanego, i zdaje się, że trafiłam. ;) Zorganizowałam też
wydarzenie na Facebooku, ale niektórzy zaproszeni goście nie bardzo wiedzieli,
jakie są ich obowiązki. :P Imieniny zorganizowałam więc już chyba lepiej. Co
znaczy doświadczenie! Poza tym, nie da się ukryć, że wydarzenie przebiegało
zupełnie inaczej, bo poprzednio celebrowaliśmy we dwójkę (liczę stałych domowników),
a teraz do teamu dołączyła Fruzia. Co to zmienia, ktoś spyta? Jeden filet rybny
więcej, po prostu.
Imieniny Kocia wypadły w tym roku w
piątek. Wydarzenie zaczęłam organizować kilka dni wcześniej. Przede wszystkim zaznaczyłam,
że zapraszam do WIRTUALNEGO współświętowania. Oczywiście goście „w realu” byli
również zapraszani, ale panowała dowolność. Można było przyjść, można było nie
przyjść. Kocio miał do tego jednakie podejście, co starałam się relacjonować na
stronie wydarzenia głównie fotami. Jako że jednak wydarzenie było dostępne
jedynie dla zaproszonych gości, a poza tym, gdy minął termin, zniknęło ze
strony, pomyślałam, że warto przedstawić tu, na blogu, taką fotorelację.
Najpierw od samego rana była
zabawa. Oba koty szalały, ale Kocio chyba wiedział, że jest bohaterem dnia,
więc dokazywał wyjątkowo i zdecydowanie wiódł prym w mordowaniu piórek. Fruzia
tym razem nie miała szans się przebić, chociaż próbowała.
Kocio uważał się chyba tego dnia za wybitnego rozkoszniaka. ;) Moim zdaniem: słusznie.
Był prawdziwym władcą i pogromcą piórek...
Zanim jednak obsługa podała przystawkę dnia – filet z pangi, podobnie jak późniejszy łosoś, delikatnie parowany – Kocio zrobił uprzejmość Fruzi i pozwolił i jej poczuć się myśliwym (myśliwą?).
Też chcę zamordować piórka! |
Gdzie te piórka, gdzie te piórka? |
Po zabawie i zjedzeniu filecika koty odczuły potrzebę regeneracji. Trzeba sił, żeby zjeść zapowiadane danie główne, czyż nie? Więc padły, ale jednak w pobliżu stołu. Nigdy nic nie wiadomo...
Tymczasem przyjechał do nas (do Kocia?) gość. Prawdziwy, realny, człowiek. I przywiózł...
Serio to dla mnie prezent? |
I co ja mam z tym zrobić? |
Wiem, że
niektórzy mogą się podśmiewać z tego wydarzenia. Imieniny Kocia, wow, no
naprawdę, ile ona ma lat. Szczerze przyznam, że nie bardzo mnie to obchodzi. To
moja zabawa i przyjemność. I już myślę nad kolejnymi wydarzeniami, ale to
pewnie już pod choinkę będzie. J
A już naprawdę na koniec:
3 X 2013
Mam na imię Kocio i właśnie tu zamieszkałem. Dzień dobry. |
To idę spać. |
Jestem taaki malutki i śpiący... |
TERAZ
Łóżko jest dla mięczaków i maluchów. Prawdziwy twardziel leży na dywanie. |
Cudowne wydarzenie :) Przyznam, że świętowałam w łózku z książką, była wesoła zabawa, za rok też będe świetować ;)
OdpowiedzUsuńFantastycznie, serdecznie zapraszamy. :) A książka jaka? :P
Usuń