Na stronie
Kociej Łapki znalazłam taką informację:
--------------------------------------------------------------------------
Kiedy bezsilność
odbiera wszystko...
Kilka dni temu
dostaliśmy zgłoszenie o człowieku, który opiekuje się kilkoma kotami, a sam
żyje w skrajnej nędzy. Wczoraj odwiedziliśmy Pana Andrzeja i widok, który
zastałyśmy na miejscu sprawił, że chciałyśmy wyć z bezsilności i tak ogromnej
niesprawiedliwości, że ludzie muszą żyć w takiej nędzy i niedostatku. Pan
Andrzej jest chory na raka, ma nadciśnienie i osteoporozę (Pan pokazał nam
wszystkie wyniki badań). Lekarz daje mu ok. 2, może 3 lat życia. Dostaje ok.
430 zł renty (również widziałyśmy wyciąg) i to są wszystkie pieniądze, którymi
dysponuje. Co miesiąc musi uiszczać opłatę za czynsz, prąd i wykupić leki.
Zostaje mu wtedy ok. 80 zł na jedzenie. Pan Andrzej powinien iść do szpitala,
ale jak sam mówi, boi się o swoje koty, dlatego odciąga to w nieskończoność. To
dla nich żyje i gdyby ich nie było już dawno zakończyłby to wszystko. Pan
Andrzej pracował w szkolnictwie, musiał jednak przerwać pracę, bo zaczął
podupadać na zdrowiu, jego rodzice zmarli, córka wyjechała za granicę i nie
utrzymuje z Nim kontaktu. Pan Andrzej jest dobrym człowiekiem, nie ma problemów
z żadnymi używkami, alkoholem, nie jest zbieraczem, wstydzi się warunków w
jakich przyszło mu żyć. Jest mu przykro, że ludzie w autobusie odsuwają się od
niego, ale nie ma nawet ciepłej wody w mieszkaniu, toalety, proszku by wyprać
swoje ubrania, nie wspominając o pralce. Pan Andrzej opiekuje się 4 swoimi
kotami i 3 wolno żyjącymi – najstarszy ma 18 lat i jest z nim od zawsze. Dziś
wzięliśmy od niego 4 koty (w tym miesięcznego maluszka). Chcemy ogarnąć je pod
względem zdrowotnym, zrobić badania krwi, zaszczepić, wykastrować, ogarnąć
zęby. Części z nich będziemy szukać nowych domów. Chcemy pomagać Panu
Andrzejowi w utrzymaniu tych zwierząt, bo jak sam mówi, koty było w jego życiu
od zawsze i co chwilę, ktoś zwraca się do niego o pomoc, gdy na horyzoncie
pojawia się jakiś bezdomniak. Oprócz pomocy dla zwierząt, chcemy zorganizować
pomoc Panu Andrzejowi, aby żyło mu się lepiej. Mieszkanie Pana Andrzeja wymaga
odmalowania, położenia jakiś najtańszych paneli na podłogę, wywalenia
wszystkich mebli, które ledwo stoją. Kierujemy więc również do Was apel o
pomoc. Pan Andrzej potrzebuje wszystkiego: farb, paneli, mebli do pokoju,
kuchni i łazienki, tapczanu, pościeli, ręczników, misek, garnków, sztućców,
kuchenki elektrycznej (w budynku został odcięty gaz), lodówki, firanek,
jedzenia, środków czystości i higienicznych, ubrań (Pan Andrzej ma ok. 50-60
lat, ok. 176 cm wzrostu, waży ok. 80-90 kg, nosi rozmiar buta 41).
Jeśli ktoś z Was ma
coś z tych rzeczy do oddania, prosimy o kontakt przez wiadomość na naszym
profilu lub na adres e-mail: dtkocialapka@gmail.com. Również można z nami
skontaktować się w tej sprawie pod nr tel. 505 736 044 lub 505 736 046.
Ta interwencja
wstrząsnęła nami bardzo mocno, jesteśmy tym wszystkim strasznie poruszone. Nie
chcemy Pana Andrzeja zostawiać samego z tym wszystkim.
Wpłaty na rzecz
kotów Pana Andrzeja należy kierować:
Fundacja
Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska
16/42a, 03-772 Warszawa
BGŻ 02 2030 0045
1110 0000 0255 7280
Koniecznie tytułem:
Kocia Łapka – koty Pana Andrzeja
Dla przelewów
zagranicznych
Swift: GOPZPLPW
IBAN: PL 02 2030
0045 1110 0000 0255 7280
PayPal:
dtkocialapka@gmail.com
Aukcja na rzecz
kotów Pana Andrzeja:
-----------------------------------------------------------------------------------
Właściwie
sama nie wiem, co tu jeszcze o tym napisać. Przeraża, że człowiek może zostać
tak całkiem sam, dopóki ktoś przypadkiem się o tym nie dowie. Gdzie jest
rodzina? (I teraz niech pomyślą ci, którzy liczą na dzieci, że podadzą im na
starość szklankę wody…). Sąsiedzi? Opieka społeczna? Gdzie są LUDZIE? Nie ma.
Są tylko koty.
Fundacji, które proszą o wsparcie, jest
bardzo wiele. Część z nich niestety nadużyła społecznego zaufania i – niestety – tym samym nadszarpnęła wiarygodność innych tego typu organizacji. Ludzie
zresztą pomału obojętnieją na apele o pomoc również z powodu ich nadmiaru.
Gdzie człowiek się nie obróci, tam ktoś prosi o pomoc. Pamiętam, jakiego
wręcz absurdu sama byłam świadkiem. Była niedziela, druga styczniowa, a więc
grała WOŚP. Byłam rano w kościele, na mszy oczywiście zbierana taca. Przy
wyjściu czekali już ministranci z koszyczkami na fundusz ministrancki. Za nimi
czaił się już Caritas, potem wolontariusze WOŚP. A na samym końcu pan, który
zbierał na operację swojego czternastoletniego syna. Przez moment naszło mnie
pragnienie, by stanąć za nim…
Nie wspierajcie Fundacji. Wesprzyjcie
konkretny przypadek, problem. A jeśli ktoś już was zdążył oszukać, to czemu
konsekwencje ma ponieść ten, kto tego naprawdę potrzebuje? Pomyślcie o
człowieku, który kocha kota. I jeśli możecie, pomóżcie tej gromadzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz