„Dziwny jest ten świat, gdzie... człowiekiem gardzi człowiek”.
Z tym się zgadzam. To był punkt wyjścia
niedzielnego kazania.
Nie podobało mi się jednak zestawienie ostatniej
tragedii – zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych nad Ukrainą – z
katastrofą Tu-154 w 2010 roku. Oczywiście, oba zdarzenia były tragiczne w
skutkach, ale jednak przywoływanie ich obok siebie może sugerować – być może
niezamierzenie w opinii osoby, która o tym w taki sposób mówiła – że katastrofa
smoleńska była w rzeczywistości zamachem. Na ile udało mi się być na bieżąco z
kolejnymi ustaleniami w tej sprawie, teza taka nie została potwierdzona. Oba
zdarzenia łączy miejsce – tereny należące do Ukrainy, ale nic więcej. A
przecież katastrof samolotów pasażerskich było w historii więcej, z pewnością
również w tamtej przestrzeni powietrznej.
Zirytowało mnie również ukazywanie profesora
Chazana jako wręcz męczennika, który ponosi konsekwencje (odwołanie ze
stanowiska dyrektora warszawskiego szpitala) z powodu swojej heroicznej,
moralnej postawy. Chyba nie ma kogoś, kto nie wie, o co chodzi. Absolutnie nie
podejmuję się oceniać, czy miał rację, a już na pewno nie napiszę, co sądzę o
aborcji. Jestem szczęśliwa, że udało mi się do tej pory nigdy nie stanąć wobec
takiej decyzji. Tyle że rzucanie gromów na prezydent Warszawy, która go tego
stanowiska pozbawiła, wydaje mi się co najmniej niestosowne. Gromy rzucają
oczywiście ci, którzy uważają, że sumienie jest ponad prawem, a pani
Gronkiewicz-Waltz, jako katoliczka, powinna za swoją decyzję być
ekskomunikowana. Usłyszałam to w mediach.
Szkoda, że właśnie to, a nie ewangeliczne przypowieści, było tematem kazania.
No cóż, nie daleko pada Kościół od polityki.
OdpowiedzUsuń