niedziela, 8 czerwca 2014

Po weekendzie

Weekend upłynął mi pod znakiem pracy i niedodzwaniania się do znajomych. Wiem, piękna pogoda sprzyja aktywności i super, że ludzie nie są wtedy uwiązani do swoich komórek. A mówi się, że jesteśmy na smyczy urządzeń mobilnych… Jednakowoż nie każdy może sobie na to pozwolić, poza tym nieodebrane połączenie zazwyczaj w telefonie zostawia ślad. Można wtedy oddzwonić na przykład… ;) Co oczywiście nie oznacza, że nikt nie odebrał, nie oddzwonił czy sam, z własnej inicjatywy, się nie odezwał. Jednakowoż proporcje były zauważalnie na na „nie”.

E, ale nie narzekam. Nie można mieć w życiu wszystkiego, więc trzeba się cieszyć tym, co się dostaje. (Na przykład efektywnością zawodową... :D). A mi brak łączności z ludźmi wynagrodził kot. Tylu tulasków, pieszczot i ogólnie wyrazów uczucia nie dostałam od niego dawno, i to jeszcze w takim natężeniu. Naturalnie, nie non stop. Oboje byśmy tego nie wytrzymali. Jak tylko termometr idzie w górę, Kocio zmienia miejsce bytowania na balkon, i tam spędza większość czasu, w pełni zadowalając się swoim towarzystwem – no, mile widziane są wszelkiego rodzaju owady (traktowane jak swoiste wash & go: rozrywka i pożywienie w jednym). Ja też mogę się tam pojawiać (wolno mi :P), ale najchętniej jednak jestem widziana jako dostawca talerzyków z pożywieniem klasycznym oraz miseczek z wodą i/lub jogurtem. (Czasem dostaje, po konsultacji z wetem, ze względu na niewielkie kłopoty z brzuszkiem).

Kiedy on balkonuje, ja mogę zająć się, czym chcę. On i tak wie, że w razie potrzeby jestem blisko, w drugim pokoju. Siedzę tam i zajmuję się pracą zawodową, a kiedy już nie mam siły i widzę, że zaczynam sprawdzać w słowniku, jak się pisze poprawnie „mucha” – dwie wątpliwości – to robię przerwę. I w tej przerwie właśnie czasem chcę do kogoś zadzwonić albo pogadać. I jak pisałam, w ten weekend mi to nie (wy)szło.

Ale nie ma tego złego. Naturalnie. Zmusiło mnie to bowiem do małej refleksji na swój temat. Niewielkiej, ale przede wszystkim zauważyłam, że jednak dużo lepiej akceptuję siebie, swoje życie i łatwiej godzę się z brakiem ludzi wokół siebie. Kiedyś taka niemożność dodzwonienia się do kogoś byłaby dla mnie dramatem, porażką. Uważałabym to za działania celowe, skierowane przeciwko mnie. Dużą „zasługę” w tej dziedzinie z pewnością miały dwie osoby – jedna z nich to oczywiście Miś – które skutecznie wmówiły mi, że jestem mało wartościowym i atrakcyjnym towarzystwem. (Co lepsze, gdy w to uwierzyłam, usłyszałam – od Misia, naturalnie – że mam przestać uważać się za pępek świata...).

Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że czasem może tak być, że ktoś nie chce ze mną rozmawiać. Akurat teraz lub w ogóle. Ale… ja też czasem tak mam. Też czasem nie chcę z kimś rozmawiać. Kimś konkretnym lub w ogóle z ludźmi. I tak jest, i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej… ale nie ma powodu do rozpaczy. Często zresztą wychodzi to na dobre. Albo się przekonuję o tym, że znajomość nie ma sensu (jeśli takie sytuacje zdarzają się często), albo decyduję się na przykład na zrobienie czegoś, co chciałam zrobić już dawno, tylko brakowało mi bodźca. I już nie uważam, że mam pH. ;)

Czasem jeszcze nazywam swój stan samotnością, choć coraz bardziej przywykam do swojego towarzystwa, a i mam paru ludzi, o których wiem, że . I coraz bardziej ich cenię. Ale jak Kocio – nie muszą być obecni dwadzieścia cztery na dobę. Powoli zaczęłam rozumieć, a nie tylko wiedzieć, że samotność to nie to samo, co bycie samemu. Samotność przecież często jest odczuwana również wtedy, gdy jest obok nas masa ludzi, ale my nie czujemy się wśród nich dobrze. Jak na przykład ten mały kotek: 


Ja już siedzę za stołem inaczej. ;) Wprawdzie wydaje mi się, że niekiedy ta moja swoboda przeszkadza innym... ale to już nie mój kłopot. ;)


3 komentarze:

  1. Zobaczyłem tytuł i od razu sprawdziłem, cy do mnie w ten weekend dzwoniłaś :).
    A to różnie jest z tym nieodbieraniem. Na przykład ja czasami mam dziwny nastrój i w ogóle nie mam ochoty z nikim rozmawiać, wtedy nie odbieram telefonów, nawet od dobrych znajomych. Czsami potem zapominam oddzwonić albo też nie robię tego z lenistwa. Średnio w sumie lubię rozmawiać przez telefon.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem to wszystko. :) W zasadzie tego podejścia do nieodebranych telefonów (czyli nieprzejmowania się tym faktem i nietraktowania tego osobiście) to Ty mnie nauczyłeś. :)

    OdpowiedzUsuń