Zaczęło się od tego, że wpadła dzisiaj do mnie dawno niewidziana koleżanka. Niewidziana przeze mnie, ale i przez Kocia. Ja zajęłam się nią standardowo - bo co mogę zrobić, jak koleżanka przyjdzie? Dostała herbaty, jedzenia taktownie się nie domagała, usiadła w fotelu - klasyczny serwis obsługujący gości. A co zrobił Kocio? Wskoczył jej na kolana i dał buziaka. Tak, mój niemiziankowiec i niekolankowiec wszedł obcej osobie na kolana.
Nie powiem, ukłuło mnie troszkę. ;) Jeśli ktoś się w tej chwili uśmiecha pod nosem / wąsem, to przypominam: jestem samotna i czuję się niekochana. Więc chociaż dla Kocia chciałabym być tą wybraną. A tu nagle takie coś! No tak się nie robi! Kiedy koleżanka poszła, jeszcze szukał jej czas jakiś po kątach. Tego to mi było za wiele. Weszłam więc do wanny, by w czasie mycia głowy snuć niewesołe rozważania o kociej niewierności. W końcu jednak zrozumiałam, że mam dwa wyjścia: albo zostanę z czarnymi jak smoła myślami, co i tak nic nie zmieni, albo spróbuję nad tym popracować. I wspominając własny dzisiejszy wpis, zrozumiałam, że kot po prostu zrobił koleżance to samo, co mi. Oszukał ją! Do mnie przecież też się miział, jak chciał się przypodobać. A potem - wiadomo. :)
Ucieszyła mnie ta myśl i odkrywczo podzieliłam się nią z tą koleżanką (a co, niech sobie nie myśli, że jest taka ważna dla mojego kota!). :) Tymczasem ona znów zbiła mnie z pantałyku. Dzwonię bowiem do niej i mówię, co wymyśliłam, a ona na to spokojnie, jakie oszukał, chciał zrobić dobre wrażenie, normalnie, ludzie też się tak zachowują na początku znajomości. Szczerze, poczułam się lekko ogłuszona. Głównie celnością i słusznością jej wypowiedzi. Bo:
Po pierwsze, znowu nieświadomie zrobiłam wielki problem z kwestyjki. Innymi słowy, z igły widły. Kot wszedł innej osobie na kolana, a ja robię z tego powodu problem. Jest mi źle, zastanawiam się nad sensem swojego życia, skoro nawet kot mnie nie kocha, rozważaniami, co jest we mnie nie tak, skoro nawet kot mnie nie kocha - kot, którego karmię, u którego mieszkam? ;) Po prostu usiąść i bić mi brawo.
Po drugie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że ja używałam słowa "oszukać", nadając jednak kociemu zachowaniu intencje. A przecież - jeśli już - to ludzie oszukują. Kot dbał o swój dobrobyt (chciałam napisac "interes", ale przypomniał mi się komentarz Kini... Ok, jemu interes został, ale po co o tym pisać. Koniec dygresji). Było to znalezienie stałego domu, ale też po prostu zdobycie uwagi. Nie chciał mi przecież zrobić na złość. Ja to rozumiem (naprawdę:)) i najpierw mówiłam o tym jego "oszustwie" właśnie w cudzysłowie. W mowie przejawiał się ten cudzysłów uśmieszkiem. Tyle że tak mówiłam, mówiłam i wreszcie - mimo akcentowania - gdzieś ten cudzysłów zgubiłam. Więc wycofuję to określenie ze słownika określeń dotyczących Kocia. Który teraz słodko, słodziasto śpi. O tak:
Znajdź przód |
A czy ludzie, którzy starają się robić lepsze niż w rzeczywistości wrażenie, oszukują? Oszustwo wiąże się z intencją, więc wszystko zależy, co się ukrywa i - po co. Nie oszukuje się więc, jeśli, tak jak Kocio, robi się to lepsze wrażenie po nic. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz