czwartek, 29 maja 2014

Dura lex

Wiem, co oznacza łacińskie powiedzenie: Dura lex sed lex. Ale kiedy usłyszałam je niedawno w telewizji, to jednak to „dura lex” zabrzmiało w moich uszach bardziej jak „durne prawo” niż „twarde prawo”.

O co chodzi? Może niektórzy z was słyszeli, jak to dyrektor więzienia wpłacił grzywnę czy też kaucję za skazanego na pięć dni aresztu schizofrenika – ubezwłasnowolnionego mężczyznę, który ukradł batonik warty niecałą złotówkę. (Można przeczytać o tym TUTAJ). Pierwotnie karą była grzywna w wysokości 100 zł. Skazany nie wpłacił tej kwoty, za to po zapoznaniu się z sytuacją zrobił to dyrektor więzienia. Dokładnie było to 40 złotych, czyli „wartość” pozostałych dni aresztu. Uwolniony mężczyzna natychmiast wrócił do domu, do papużek, o które się martwił przez cały czas pobytu w zamknięciu – kiedy go zabierali z domu, widział, że miały mało wody.
Happy end? Ależ skąd. Ponieważ dyrektor więzienia nie był osobą bliską, spokrewnioną – to nie miał prawa zapłacić owych pieniędzy. Więc… stanął przed sądem. Dodatkową „winą” dyrektora było to, że w sprawę zaangażował jeszcze przynajmniej dwie osoby ze swojego biura. Przyznam szczerze, że nie jestem w stanie podać precyzyjnie szczegółów tej sprawy, ale to absurd, który mnie osłabia. (I jeszcze owi podwładni/współpracownicy cały czas mówili o zbieranych „pieniążkach” – a ja tak strasznie nie lubię tego zdrobnienia, ale to już tak btw.). Dyrektor został uznany winnym nieprzestrzegania przepisów, ale – i tu uwaga – „ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu” sąd odstąpił od wymierzenia kary.

Komentujący sytuację prawnik użył właśnie owego sformułowania „dura lex sed lex” jako uzasadnienia dla postępowania sądu, mimo iż z pewnością również zdawał sobie sprawę z oczywistej absurdalności sytuacji. A może nie…? W końcu, z całym szacunkiem dla człowieka, mam czasem wrażenie, że prawnicy widzą jedynie paragrafy, kazusy i ustawy – a nie widzą w tym ludzi. Może to tak, jak w każdym zawodzie: psycholog zawsze chce o tym rozmawiać, polonista życzy sobie pełnym zdaniem – a prawnik myśli wyłącznie kodeksami…

Wiem, że prawo jest po to, by go przestrzegać. Wszyscy to wiemy. Ale też chyba nikt – nawet niekoniecznie, że w Polsce – nie ma złudzeń, że idea to jedno, a życie to drugie. Szkoda tylko, że przymyka się oczy np. na wykroczenia drogowe, bo immunitet, bo znajomości, bo ktoś dał łapówkę – a tolerowanie takich „kierowców” jest chyba dużo większym zagrożeniem dla społeczeństwa. W więzieniach, które swoją drogą słabo spełniają swoją funkcję resocjalizacyjną, zamyka się za to tych, których uda się złapać. Na przykład złodziei batoników.
Oczywiście, że to akurat jednostkowa sytuacja i chyba każdy się zgodzi, że jest absurdalna. Nie jest jednak już śmieszne, że człowiek niepełnosprawny umysłowo ląduje w zamknięciu. I to nie w szpitalu, a w więzieniu. Co więcej, nie zdarza się to po raz pierwszy. Ilu przypadków media jeszcze nie ujawniły? O ilu jeszcze nic nie wiadomo?

I nie mam tu na myśli zwyrodnialców, którzy chodzą po ulicach z nożami i mordują ot tak, dla przyjemności i chęci zaspokojenia chwilowej fanaberii. Bo wprawdzie to też choroba, ale jednak „szkodliwość społeczna” nieco większa…

Tymczasem karze się ludzi, którzy popełniają „wykroczenia o niskiej szkodliwości społecznej”, kiedy próbują takim nieszczęśnikom od batoników pomóc. Lub tych, którzy w obronie własnej lub swojego mienia „przekroczyli granice obrony koniecznej”. Jeszcze później taki bandyta staje się ofiarą… Dlaczego nie ściga się instytucji, które w umowach stosują klauzule niedozwolone? Ktoś chyba te umowy układa, zatwierdza? Czyżby prawnicy owych instytucji? A to nie jest oszustwo przypadkiem? Nawet nie drobny druczek, tylko stosowanie zapisów niezgodnych z prawem (tak rozumiem sformułowanie „klauzule niedozwolone”). Potem wychodzą na jaw takie afery, i owszem, zwykli ludzie się dowiadują, że zostali po prostu oszukani i sprawa jest do wygrania. Ale dlaczego jest na to przyzwolenie? Gdyby groziły za to jakieś poważne sankcje, może poważne instytucje nie ośmielałyby się tak postępować. Niestety – najwyżej się nie uda i będą musieli oddać to, co ukradli. (Albo i nie). A zwykły człowiek idzie do więzienia za batonik i jeszcze karze się tych, którzy mu pomagają.


Bzdurne prawo, lecz prawo…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz