Naprawdę, wciąż nie mogę zrozumieć,
czemu ludzie nie pomyślą choć przez chwilę, zanim cokolwiek zrobią czy
powiedzą. Czy oczekiwanie, że zastanowią się nad skutkami, jakie niosą ze sobą
ich czyny i/lub słowa, jest zbyt duże? Chyba dlatego nazywamy się „homo sapiens”.
Nie sapiens, bo „sapiący ze zmęczenia”,
ale od łacińskiego sapere – wiedzieć,
umieć, znać; także – smakować, czuć.
Nie trzeba jednak aż tak wałkować
tego słowa. Wydaje mi się wciąż jednak oczywiste, że istotą człowieczeństwa
jest odczuwanie i zdolność do współodczuwania i tym różnimy się – wcale nie od
zwierząt – od automatów. W opisywanym przeze mnie niedawno filmie Akademia Pana Kleksa jest to bardzo
fajnie pokazane. Do Akademii trafia bowiem lalka Golarza Filipa, której
zadaniem jest m.in. zniszczenie sekretów Pana Kleksa, bez której Akademia nie
może istnieć. Lalka o imieniu Adolf (swoją drogą, nie pamiętam książki, ale
zawsze wydawało mi się, że lalką był Alojzy Bąbel. Adolf jest taki… nacechowany…
;)) tym się różni od prawdziwych chłopców, że nie jest zdolna do odczuwania. Pan
Kleks to rozumie i nie ma pretensji do lalki sterowanej przez Golarza Filipa. Oczywiście
nie oznacza to, że akceptuje jej zachowanie, ale wie, że jedynym środkiem
zaradczym jest jej unicestwienie. Wszelkie bowiem próby „wychowywania” Adolfa
nie mają szans – bo jak wychować połączone ze sobą kabelki?
Tymczasem obserwuję ostatnio
zachowania, które mnie po prostu szokują. Wiem, że to i tak małe pikusie wobec
ostatnich światowych dramatów… tyle że życie zwykłych ludzi to również takie
pikusie. Jak większości pewnie wiadomo, bardzo kocham koty, ale nie ograniczam
się tylko do swojego łobuziaka. Staram się również pomagać innym, chociaż finansowo,
w miarę możliwości, wspierać fundację Kocia Łapka, ale też szerząc informacje o
tym, co dla kotów dobre, propagować pewne rozwiązania, ułatwiające kocie życie.
Po opublikowaniu wpisu Siatka niezgody
przeczytałam trochę nieprzyjemnych komentarzy, z których jednak większość była
na poziomie, a tylko nieliczne, zamiast merytoryki, dążyły do obrażenia tego,
kto miał inne zdanie. Specjalnie się tym nie przejmuję, ot, problem czysto
teoretyczny i wiem, że sprawę siatkowania oraz działania różnych fundacji można
oceniać różnie. Nie ma jednej słusznej opinii. Ale kiedy czytam (dzisiaj na Facebooku), że na przystanku w Warszawie znaleziono w torbie
foliowej dwa małe kociaki, to trudno nawet coś sensownego pomyśleć. Jak napisała
jedna znajoma: „Nie rozumiem tego. Bo to nie chodzi o brak empatii, tylko o bezmyślność
i nieumiejętność znalezienia innego rozwiązania. To nie jest wcale takie trudne
pozbyć się kotów tak, by im nie robić krzywdy”.
I właśnie najtrudniej pogodzić się z
tą bezmyślnością. A jeszcze gdy w grę wchodzą czyjeś uczucia… Dziewczyny z
Kociej Łapki, które dużo i chętnie piszą o swoich podopiecznych, w ostatnich
dniach utraciły jednego z nich. Wiele osób im współczuło, wiele też czuło swój
własny smutek, bo nawet wirtualnie można się do kogoś (na swój sposób)
przywiązać. Czemu nie? Jednak życie toczy się dalej, inne koty wymagają opieki
i zainteresowania, mimo tego, że jednego zabrakło. Okazuje się, że nie wszyscy
to zrozumieli. Pojawiły się komentarze, w których wyrażano zdziwienie i
oburzenie, że tak szybko zapomniały… Czy naprawdę tak ciężko ludziom zrozumieć,
że każdy przeżywa smutek na swój sposób? Że nie zawsze jedynie płacz i
rozdrapywanie twarzy muszą świadczyć o żałobie? Że pogodna twarz i wykonywanie
swoich obowiązków nie oznaczają, że się zapomniało?
Nie będę tego szerzej komentować ani
opisywać, bo sprawa jest tak delikatna, że bałabym się sama użyć nietrafionego
słowa. Wyjątkowo też nie podlinkuję strony, gdyż nie chciałabym, aby za moim
pośrednictwem trafił tam jakiś przypadkowy troll. Ta sytuacja sprawiła jednak,
że musiałam znów zastanowić się nad ludzkim zachowaniem. Czy to po prostu brak zrozumienia,
bezmyślność? Czy celowe działanie? W większości takich wypadków obawiam się
jednak, że to pierwsze. Takie zachowanie wydaje mi się gorsze, bo przy
celowości można ewentualnie doszukać się jej przyczyny i albo ją rozwiązać,
albo po prostu nawet zrozumieć – w każdym razie łatwiej sobie z tym tematem
poradzić. Nie oznacza to naturalnie, że daję przyzwolenie na takie zachowanie. Dla
mnie to jednak sytuacja czysta – ktoś mnie atakuje, ja się bronię. Wiadomo, o
co chodzi.
W mojej ocenie dużo gorsza jest
bezmyślność. Przede wszystkim nie można przewidzieć jej zasięgu, rozmiaru ani
skutków. Nie wiadomo też czasem, jak wytłumaczyć danej osobie, że swoim
zachowaniem sprawia ból. Czasem też nie wiadomo, czy naprawdę nie zdaje ona
sobie sprawy, czy też jest to działanie celowe, maskowane jedynie
nieświadomością. Tak czy inaczej, trudno się przed nią obronić. I o ile w
przypadku dziecka jest szansa, że ono po prostu nie wiedziało, tak wobec osoby
dorosłej mamy prawo oczekiwać odpowiednich zachowań. Szkoda, że niestety
dorasta wychowywane bezstresowo pokolenie, któremu ten „brak stresu” zabrał
empatię wobec innych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz