Na drugim spotkaniu warsztatów PetBonTon podobno
dowiem się już absolutnie wszystkiego na temat tak ważnych kocich zasobów,
niezbędnych do zapewnienia kotu idealnych warunków bytowych, jak m.in. kuweta i
transporter. Naturalnie równie istotnymi są jedzenie i picie oraz miejsca
zabawy, wypoczynku i schronienia – jednym słowem: terytorium, z i na którym kot
robi, co chce. I oczywiście – na co mu pozwolimy, ale z tym pozwalaniem i
zabranianiem bywa różnie… ;)
Za to już na trzecich zajęciach
będzie – przynajmniej ja tak rozumiem ten temat – omówienie ostatniego, ale
równie ważnego, jak mniemam, zasobu (last but not least) – czyli człowieka.
Tak, podczas pierwszych zajęć zrozumiałam bowiem, że nie jestem dla kota
właścicielem, opiekunem, ciocią, mamą czy pańcią. Oczywiście też – nie jestem
dużym kotem. Jestem za to zasobem, który jest kotu potrzebny właśnie jak kuweta
czy jedzenie. Zasobem istotnym, jak widać, usprawniającym proces zaspokajania
innych potrzeb kota.
Od kiedy to zrozumiałam,
diametralnie zmieniło się moje nastawienie – nie tylko do układów z Kociem, ale
też w ogóle, z ludźmi. Z Kociem to jasne. Czasem wprawdzie staram się być
kocicą alfa w naszym domowym stadzie i egzekwuję pewne zachowania, chociaż
pamiętam o swoich obowiązkach i staram się je należycie wypełniać – ale znam
swoje miejsce. ;) I wcale się nie obrażam – cóż znowu, wręcz przeciwnie. Kuweta
w życiu człowieka (choć nazywamy ją zazwyczaj inaczej) jest równie istotna, o
czym wie każdy, kto nie mógł na czas jej znaleźć albo kto bezskutecznie ją
odwiedzał w chwilach problemów żołądkowych. ;) Pamiętam, jak brałam do
domu Kocia, całkowicie na wariata. Pisałam o tym już we wcześniejszych postach,
ale teraz zwróciłam sama uwagę na to, że gdzieś tam, intuicyjnie, zastanawiałam
się, czy mogę zdecydować się na tak spontaniczne działanie. Szalę na „tak”
przeważyło przypomnienie, że w domu mam żwirek i kuwetę. Karmę na pierwsze dni
dostałam w pakiecie, plus jeszcze butelkę wody Żywiec. Śmiesznie to zresztą
wyszło, bo pani weterynarz, przekazując mi informacje o nim, podkreśliła m.in.,
że on pije tylko Żywca. „Ale chodzi o wodę?”, spytałam, zanim się zastanowiłam
nad absurdalnością tego pytania. Chociaż, z drugiej strony... ;) No ale tak,
chodziło o wodę, Kocio bowiem miał biegunki i woda, taka zwykła, mu w tym
stanie nie służyła. Teraz jednak pije wodę z kranu – zdecydowałam tak, bo skoro
widziałam, że zlizuje ją w umywalkach i gdzie tylko może, to uznałam, że
lepiej, aby pił jedną i taką samą. I nic mu nie jest. ;) A i tak najważniejsze,
by miski były mądrze rozmieszczone i (przypominam) daleko od kuwety – na pewno
nie tak:
A gdyby tak przenieść to spojrzenie –
czyli uznanie się za zasób – na relacje z ludźmi? Dużym kłopotem w nich bywa
czasem bowiem hierarchia. Osobiście przyznaję, że czasem targa mną uczucie
zazdrości, że ktoś jest ważniejszy dla kogoś tam dla mnie ważnego. Albo
przeciwnie, mam wrażenie, że relacje na jednym tylko poziomie (np. służbowym)
mogą być w pełni dobre jedynie wtedy, jeśli będą funkcjonować w każdym aspekcie
życia. Jeśli jednak spojrzeć na te relacje – nie na człowieka, ale na relacje –
w aspekcie zasobu? Coś nam ta relacja daje, skoro ją stworzyliśmy, a jeśli nie
nam osobiście, to może społeczeństwu? Grupie? Rodzinie? Ważne, by zasób był
wartościowy. Nie muszę być potrzebna zawsze i wszędzie, tak samo jak nie każdy
jest potrzebny mi. Z jedną koleżanką fajnie się wymienia przepisami
kulinarnymi, z drugą narzeka na parszywe zarobki, z kolejną rozmawia o zwierzątkach,
z inną – analizuje rzeczywistość, filtrując ją przez poglądy Junga. A inna
osoba emanuje takim spokojem, że sam jej widok koi zszargane nerwy.
Nie oznacza to, że zachęcam do
traktowania siebie i innych przedmiotowo. Ważne jest jednak, według mnie, by w
każdym dostrzec coś, co ubogaca nasze życie i być dla kogoś takim bogactwem. Wielu
moich byłych znajomych wspominam z wdzięcznością, bo dzięki nim coś poznałam,
czegoś się nauczyłam – a więc zyskałam. Jeszcze cieplej myślę o tych, którzy są
wokół, bo wciąż mogę czerpać z ich mądrości, rad, wskazówek – w miarę chęci i
możliwości – jednocześnie starając się dać tym, którzy potrzebują ode mnie,
równie wiele. Najfajniejsze w tym jest, że te zasoby są niewyczerpane i wciąż
odnawialne (o ile stoją za tym czyste intencje, a nie na przykład wampiryzm
energetyczny. Przed czymś takim trzeba się bezwzględnie chronić). Tak więc
bądźmy dla siebie zasobami! :)
Od wody mineralnej podobno zwierzakom mogą robić się kamienie w nerkach...
OdpowiedzUsuńDlatego to był właśnie Żywiec. Nie uważam, że weterynarze nie popełniają błędów, ale konsultowałam to z innymi specjalistami. Odstąpiłam od tego zwyczaju tylko dlatego, że jak pisałam, chciałam, by pił tę samą wodę. :)
Usuńzasób troski o zdrowie Kocia zrealizowany :P
OdpowiedzUsuńChryste panie...głupota ludzka nie zna granic.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wpis się podobał. :) Wszystkiego najlepszego w 2020 roku :)
Usuń