Ciekawa jestem, czy komuś dzisiejszy
dzień minął tak pięknie jak mi? :) Bo ja od rana tylko gromadziłam radości.
Przede wszystkim obudziła mnie
piękna pogoda. Nawet ja, zimolub, ucieszyłam się z tego słoneczka za oknem, bo
jednak dawno go nie było. Czuło się wiosnę w powietrzu, w tym słońcu i w kocie,
który już po siódmej rano był gotowiutki, by wyjść na balkon. Potem było już tylko przyjemniej. Najpierw
zadzwonił zleceniodawca, że w biurze mogę być później, co dawało mi dodatkowe
dwie godziny w domu, na których głównie zyskiwał Kocio, bo mógł wtedy balkonować,
ale i ja na tym skorzystałam. Pół godziny po pierwotnej godzinie rozpoczęcia
pracy przyjechał bowiem kurier z zamówionym krzesłem – takim fajniejszym, by
kręgosłup miał lepiej podczas pracy przy biurku. Dzisiejszy odbiór gwarantuje
mi jutrzejsze złożenie męską ręką, do której w tej kwestii mam większe zaufanie
niż do swojej. ;)
W tak zwanym międzyczasie udało mi się
przeprowadzić dwie rozmowy telefoniczne, najzupełniej prywatne, a jedną z nich
całkowicie niemal o kotach. Trochę to potrwało, bo kobiety rzadko rozmawiają
krótko i zwięźle. ;) Też mnie wprawiły w dobry nastrój. A tymczasem robiło się
coraz cieplej, więc wychodząc chwilę po dwunastej w południe uznałam, że ubiorę
się do figury. Najpierw trochę mi było głupio, tak w bluzce wyjść tylko, bez
żadnej narzutki, ale w sumie naprawdę było ciepło. Ubierać się trzeba raczej do
pogody, nie do kalendarza. Więc czułam się już na maksa wiosenna, wychodząc z domu
i zakładając okulary przeciwsłoneczne. W tym dobrym nastroju już się nawet nie
dziwiłam, że autobusy przyjeżdżają jak prywatne limuzyny i idealnie zgrywają
się z metrem, do którego później się przesiadłam. (Identycznie było, gdy
wracałam do domu). Kiedy jednak weszłam do biurowca i wcisnęłam guzik, a wtedy
otworzyły się – w tym samym momencie – obie windy, zrozumiałam, że jest
nadzieja na nową wiosnę także i w moim życiu. ;)
Ukoronowaniem dnia po pracy były
lody. To taka moja mała świecka tradycja. Od kilku lat, nie pamiętam już, ilu,
pierwszego dnia wiosny, niezależnie od pogody, kupuję choćby maluśkiego loda i
jem go na powietrzu. W ubiegłym roku padał wtedy deszcz ze śniegiem, ale też
dopełniłam ceremoniału. Dzisiaj było dużo przyjemniej. ;)
Wiosna w sercu i za oknem, choć pogoda ma się podobno jeszcze miksować. I jest pięknie. Takiej wiosny życzę
wszystkim, niezależnie od pory roku! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz