piątek, 21 marca 2014

Zwykły szczęśliwy dzień

Ciekawa jestem, czy komuś dzisiejszy dzień minął tak pięknie jak mi? :) Bo ja od rana tylko gromadziłam radości.
Przede wszystkim obudziła mnie piękna pogoda. Nawet ja, zimolub, ucieszyłam się z tego słoneczka za oknem, bo jednak dawno go nie było. Czuło się wiosnę w powietrzu, w tym słońcu i w kocie, który już po siódmej rano był gotowiutki, by wyjść na balkon. Potem było już tylko przyjemniej. Najpierw zadzwonił zleceniodawca, że w biurze mogę być później, co dawało mi dodatkowe dwie godziny w domu, na których głównie zyskiwał Kocio, bo mógł wtedy balkonować, ale i ja na tym skorzystałam. Pół godziny po pierwotnej godzinie rozpoczęcia pracy przyjechał bowiem kurier z zamówionym krzesłem – takim fajniejszym, by kręgosłup miał lepiej podczas pracy przy biurku. Dzisiejszy odbiór gwarantuje mi jutrzejsze złożenie męską ręką, do której w tej kwestii mam większe zaufanie niż do swojej. ;)
W tak zwanym międzyczasie udało mi się przeprowadzić dwie rozmowy telefoniczne, najzupełniej prywatne, a jedną z nich całkowicie niemal o kotach. Trochę to potrwało, bo kobiety rzadko rozmawiają krótko i zwięźle. ;) Też mnie wprawiły w dobry nastrój. A tymczasem robiło się coraz cieplej, więc wychodząc chwilę po dwunastej w południe uznałam, że ubiorę się do figury. Najpierw trochę mi było głupio, tak w bluzce wyjść tylko, bez żadnej narzutki, ale w sumie naprawdę było ciepło. Ubierać się trzeba raczej do pogody, nie do kalendarza. Więc czułam się już na maksa wiosenna, wychodząc z domu i zakładając okulary przeciwsłoneczne. W tym dobrym nastroju już się nawet nie dziwiłam, że autobusy przyjeżdżają jak prywatne limuzyny i idealnie zgrywają się z metrem, do którego później się przesiadłam. (Identycznie było, gdy wracałam do domu). Kiedy jednak weszłam do biurowca i wcisnęłam guzik, a wtedy otworzyły się – w tym samym momencie – obie windy, zrozumiałam, że jest nadzieja na nową wiosnę także i w moim życiu. ;)
Ukoronowaniem dnia po pracy były lody. To taka moja mała świecka tradycja. Od kilku lat, nie pamiętam już, ilu, pierwszego dnia wiosny, niezależnie od pogody, kupuję choćby maluśkiego loda i jem go na powietrzu. W ubiegłym roku padał wtedy deszcz ze śniegiem, ale też dopełniłam ceremoniału. Dzisiaj było dużo przyjemniej. ;)

Wiosna w sercu i za oknem, choć pogoda ma się podobno jeszcze miksować. I jest pięknie. Takiej wiosny życzę wszystkim, niezależnie od pory roku! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz